sobota, 2 sierpnia 2014

16 - It's Only Your Shadow, Never Yourself

   Pożegnania są zawsze najtrudniejsze. Uświadamiasz sobie, że już nigdy możesz nie wrócić w miejsce, gdzie byłeś naprawdę szczęśliwy. Gdzie nie bałeś się świata, gdzie nie zwracałeś uwagi na to, co mówią ludzie. To takie beznadziejne, że musiałem wyjechać z miejsca, w którym naprawdę odkryłem siebie. Chłopaka z lokami na głowie, który szukał zabawy i uwielbiał swojego przyjaciela, który śmiał się z każdego powodu. A nie, chłopaka, którym byłem w moim mieście. Nie tego, który próbował dopasować się do otoczenia, znajomych, chciał pokazać, że jest idealny. Zrozumiałem, że nie o to chodziło.

   Tak bardzo bolał mnie fakt, że musieliśmy stąd wyjechać. Nie chciałem tego. To tutaj byłem szczęśliwy, spełniony. Chciałem zostać, ale wiedziałem, że nie mogłem. W domu czekała mnie szkoła, do której tak bardzo nie chciałem iść. Wolałem spędzić czas z Lou. Tym prawdziwym, którego poznałem. Nie tym, którym stał się później. A może jakby na to nie patrzeć, to on cały czas był tym samym Lou? Może to ja się zmieniłem? Chyba jednak wszystko było moja winą. Już sam nie wiedziałem. Chyba po prostu nie zwracałem uwagi na to, jak musiał czuć się z tym wszystkim Louis. Znów stałem się zaślepionym w siebie dupkiem.

   Mój przyjaciel od rana nie odezwał się do mnie słowem, ale to było uzasadnione. Wczoraj powiedziałem za dużo, a on to wszystko zapamiętał. Naprawdę go skrzywdziłem, ale nie potrafiłem przeprosić. Nie wiedziałem, jak mam to zrobić. I na dodatek tego bałem się, że Lou nie przyjmie moich zaprosin. Po prostu stchórzyłem.

   Bolało mnie to, że nie chciał się odezwać. Od rana nie odpowiedział na ani jedno moje pytanie i unikał bliższego kontaktu ze mną. Naprawdę nie wiem, jak mogłem to znieść.

- O której wyjeżdżamy?- zapytałem Lou gdy wracaliśmy ze śniadania, które o dziwo spędziliśmy razem.
- Za godzinę.- odparł oschle i przyśpieszył kroku, aby jak najszybciej znaleźć się w pokoju. Z dala ode mnie. Chodź na chwilę. To bardzo bolało.

   Chociaż był jeden plus. To było pierwsze słowo, które mi dziś powiedział. Też pierwszy raz usłyszałem u niego taki oschły, pełen nienawiści ton. Myślałem, że będzie źle, ale nie aż tak. Czy to możliwe, że słowa, które wypowiedziałem mogły zaboleć go aż tak bardzo? Dlaczego wciąż był taki nadąsany i obojętny na wszystko? Wiem, że zrobiłem źle, ale czy miało to sens, aby obrażać się o takie coś? Louis był trochę niepoważny, ale najwidoczniej miał swoje powody.

   Wszedłem do pokoju niepewnym krokiem. Postanowiłem, że się spakuję. W końcu  kiedyś musiałem to zrobić. Louis najwidoczniej pomyślał tak samo, ponieważ i on się pakował. Uśmiechnąłem się pod nosem i zacząłem układać wszystkie swoje rzeczy w walizce.

   Jednak zajęło mi to więcej czasu niż myślałem. Muszę przyznać, że nabrałem dość sporo rzeczy. Tylko, że jak tu jechałem, to nie miałem problemu, aby zamknąć walizkę, teraz jednak on się znalazł. Potrzebowałem pomocy, ale bałem się zwrócić o nią do Lou.

   Jednak chyba nie miałem innego wyjścia.

- Louis, pomożesz mi?- zapytałem niepewnie. Tomlinson odwrócił wzrok ze swojej walizki i patrząc na moje poczynania opuścił głowę z zażenowania.

   Nic nie mówiąc wstał i dał mi do zrozumienia, że mam usiąść na walizkę, po czym z trudem ją zapiął. Nie wiedziałem, jak mam mu dziękować. Nawet nie patrząc na mnie, znów powrócił do swojej walizki. Spojrzałem na niego.

- Dziękuję.- szepnąłem.

   Widziałem jak podnosi swoją głowę. Jego wzrok spotkał się z moim. Mogłem śmiało powiedzieć, że jego oczy wyrażały ogromny smutek. Chyba nie był już na mnie taki zły. Najprawdopodobniej cierpiał, ponieważ moje słowa go zabolały, a ja nie potrafiłem go przeprosić.

   Po chwili wzięliśmy swoje walizki i zeszliśmy z nimi na dół. Tam czekała już na nas babcia mojego przyjaciela. Uściskała swojego wnuka i szepnęła mu coś na ucho. Jednak nie usłyszałem tego. Później, co mnie bardzo zdziwiło, podeszła do mnie i mnie przytuliła.

- Dbaj o niego.- powiedziała.
- Oczywiście.- uśmiechnąłem się i ruszyłem za swoim przyjacielem ku drzwiom.

   Ostatni raz rzuciłem okiem na ten wspaniały dom i wsiadłem do samochodu. Zapowiadała się długa i nudna jazda, ponieważ nie było możliwości, abym porozmawiał z Lou. No tak. Musiałem jakoś zapłacić za to co powiedziałem. To była moja kara, która jak najbardziej mi się należała. Słusznie na nią zasłużyłem.

   Ruszyliśmy. Uświadomiłem sobie, że już nigdy tu nie wrócę, chyba, że Louis zaprosi mnie na kolejne wakacje. Szkoda, że to tak szybko się skończyło.  Tutaj naprawdę byłem szczęśliwy. Ale już mniejsza z tym. Będę musiał się znów przystosować do normalnego życia. No trudno.

   W radiu grała cicha muzyka, a na dworze się rozpadało. Na szczęście była to tylko mała mżawka. Miałem nadzieję, że nie rozleje się jeszcze bardziej, bo przez to podróż mogłaby się przedłużyć, a nie chciałem dłużej patrzeć na zrezygnowaną minę Lou, który nawet na mnie nie spojrzał.

   Bolało mnie to. Czułem, że powinienem coś z tym zrobić, tylko kompletnie nie miałem pomysłu, co takiego. Może warto było spróbować go przeprosić? Trudno było mi się przyznać do winy, ale kiedyś musiałem to zrobić. Tylko tak mogłem odzyskać mojego najlepszego przyjaciela. Chyba warto było spróbować.

   I zacząłem rozważać, co mógłbym zrobić. A co, jeżeli nie przyjąłby moich przeprosin? Jeszcze bardziej bym się załamał. A co stałoby się, gdybym znów powiedział coś niestosownego. Przecież byłbym skończony i jeszcze bardziej pogorszyłbym sytuację, a tego przecież nie chciałem. Także warto było zaryzykować? Może akurat przyjmie przeprosiny. Przecież dobrze wiedziałem, że on również czuł się z tym źle. Gotów był wybaczyć mi tak głupie słowa? Ja sam na jego miejscu nie wiedziałbym co zrobić.

- Louis, przepraszam.- powiedziałem cicho.

   Postanowiłem zaryzykować. Może akurat dobrze zrobiłem. Nie mogłem znieść tego, że go straciłem. Ta myśl nie chciała ode mnie odejść. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że straciłem go przez własną głupotę.

   Patrzyłem na jego dłonie, które jeszcze mocniej zacisnęły się na kierownicy. To chyba nie wróżyło nic dobrego. Tylko jeszcze bardziej go zdenerwowałem. Mogłem trzymać język za zębami, ale jeszcze trochę poczekać. To nie był odpowiedni moment. Może po prostu musiałem poczekać, aż Louis ochłonie?

- Myślisz, że to coś zmieni?- zapytał oschle, a ja spuściłem głowę.
- Nie… To znaczy….- kompletnie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bałem się, że powiem coś głupiego i jeszcze bardziej pogorszę sytuację.
- No właśnie. To nic nie zmieni.- przyznał Louis.- Więc po co mnie przepraszasz?- zapytał z wyrzutem.- To nie ma sensu.- odparł.

   Odniosłem wrażenie, że chciał już zakończyć tę rozmowę, ale jeżeli już ją zacząłem, to nie mogłem się tak łatwo odpuścić. Musiałem pokazać mu, że mi zależy. Tylko tak mogłem go odzyskać. Szkoda tylko, że nie było to takie proste, jak myślałem na początku.

- Louis, tak bardzo mi przykro.- przyznałem.
- A wczoraj nie było ci przykro?- zapytał wkurzony.- Co sobie myślałeś? Przecież nie jestem głupi.
- Lou, to nie tak.
- A jak? Dałeś mi jasno do zrozumienia, że po tych wakacjach nie chcesz mieć nic ze mną wspólnego. A ja naprawdę myślałem, że będziemy świetnymi przyjaciółmi. Szkoda, że tak bardzo się co do ciebie pomyliłem.- przyznał z rezygnacją. Naprawdę tak myślał? Chyba spieprzyłem po całej linii.
- Nie powiedziałem, że nie chcę mieć niż z tobą do czynienia.- zaprotestowałem.
- Ja to tak odebrałem.- zauważył Tomlinson.
- To źle mnie zrozumiałeś.- sprzeciwiłem się.- Chciałem ci powiedzieć, że nie jestem pewny, czy jak przyjedziemy, to nadal będzie między nami tak samo. Boję się, że zniszczymy to, na co pracowaliśmy przez cały miesiąc.

   Patrzyłem na jego zmieszanie na twarzy. Wiedziałem, że nie jest pewny tego, co ma myśleć w tej sytuacji.

- Ale dlaczego pomyślałeś, że to co było między nami mogłoby się popsuć?- zapytał po chwili. Jego ton złagodniał, przez co trochę się uspokoiłem. Nie był już na mnie taki zły.
- Ponieważ…- zastanowiłem się.- Sam nie wiem, skąd mi się to wzięło.- skłamałem.

   Przecież nie mogłem powiedzieć mu, że boję się opinii innych. Przecież Lou znienawidziłby mnie za to, a tego nie chciałem.

- Harry, proszę cię, nie kłam. - powiedział Louis. 

   Przełknąłem głośno ślinę i spojrzałem na niego.

- Skąd…- nie zdążyłem dokończyć swojego pytania.
- Po prostu wiem.- powiedział Louis.- Powiedz mi, co było prawdziwym powodem.
- Boję się opinii innych.- powiedziałem szeptem.
- Wstydzisz się mnie?- zapytał zdziwiony Lou.
- Nie. Ja po prostu…- znów nie wiedziałem, co takiego mam powiedzieć. Ta sprawa zaczęła mnie już męczyć.- Boję się tego, co pomyślą o nas inni.
- Czyli się wstydzisz.- zauważył mój przyjaciel.- Szkoda, że nie jestem tak fajny jak ty, i nie odpowiadam twojemu poziomowi.- powiedział zrezygnowany.
- Louis, to nie tak.- znów zaprotestowałem.
- Proszę, nie tłumacz się już. Mam tego dość!- krzyknął, gdy zauważył, że już otwieram usta, aby coś dodać.- Może kiedyś zmądrzejesz i będziesz miał odwagę pokazać się ze mną na ulicy.- zadrwił i znów skupił swój wzrok na drodze.
- Louis…
- Och zamknij się Styles!- krzyknął.- Nie wiedziałem, że jesteś aż takim dupkiem.- przyznał Lou.

   Resztę drogi przesiedziałem w ciszy bawiąc się swoimi dłońmi. Jeszcze bardziej wszystko spieprzyłem. Louis znów źle mnie zrozumiał i wyszło jeszcze gorzej, niż było.

   Zawiodłem go. Naprawdę byłem świadom tego, że Lou mógł sobie pomyśleć, że wstydzę się z nim pokazać na ulicy. Wolałem, aby myślał tak, niż miałbym mu powiedzieć prawdziwy powód. Po prostu nie miałem odwagi, aby na głos powiedzieć, że zachowywaliśmy się jak para. Przynajmniej nie w tej chwili. Chyba za bardzo opierałem się na opinii innych. To mnie zniszczyło.


Hey! :)
Kolejna kłótnia. Czy tylko ja jestem z tego powodu szczęśliwa?
Chyba tak.
Możecie powoli się do tego przyzwyczajać.
Hahaha, nie nic. Nie ważne.
Chyba jestem wredna.
Taką piękną przyjaźń niszczę.
To i tak nic w porównaniu do tego, co będzie pod koniec.
Dobra, już więcej nie piszę, bo z pewnością się wygadam, a tego nie chcę.
Do następnego..
Kocham Was :)

4 komentarze:

  1. Jejku jaki swietny. *-*
    Nie tylko cb cieszy ich klotnia <3
    czekam niecierpliwie na next <3
    / Tori ☺

    OdpowiedzUsuń
  2. Boski *.* Jak każdy zresztą ;) Oddaj mi trochę swojego talentu co? :/ Przydałby mi się. Z niecierpliwością czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejku!!! Sama nie wiem co powiedzieć... pozornie nic sie nie dzieje, ale jednak rozdział jest ciekawy i mocno interesujący ^_^
    Czekam na kolejny xX

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja tam lubię jak jest smutno i źle xD
    Nie umiem napisać nic sensownego bo przeczytałam rozdział na blogu o Cassie so... rozumiesz... xD

    weny Aniołku ♥
    Kocham Cię,
    Twój,
    Harry ♥

    OdpowiedzUsuń