Pożegnania są
zawsze najtrudniejsze. Uświadamiasz sobie, że już nigdy możesz nie wrócić w
miejsce, gdzie byłeś naprawdę szczęśliwy. Gdzie nie bałeś się świata, gdzie nie
zwracałeś uwagi na to, co mówią ludzie. To takie beznadziejne, że musiałem
wyjechać z miejsca, w którym naprawdę odkryłem siebie. Chłopaka z lokami na
głowie, który szukał zabawy i uwielbiał swojego przyjaciela, który śmiał się z
każdego powodu. A nie, chłopaka, którym byłem w moim mieście. Nie tego, który
próbował dopasować się do otoczenia, znajomych, chciał pokazać, że jest
idealny. Zrozumiałem, że nie o to chodziło.
Tak bardzo bolał
mnie fakt, że musieliśmy stąd wyjechać. Nie chciałem tego. To tutaj byłem
szczęśliwy, spełniony. Chciałem zostać, ale wiedziałem, że nie mogłem. W domu
czekała mnie szkoła, do której tak bardzo nie chciałem iść. Wolałem spędzić czas
z Lou. Tym prawdziwym, którego poznałem. Nie tym, którym stał się później. A
może jakby na to nie patrzeć, to on cały czas był tym samym Lou? Może to ja się
zmieniłem? Chyba jednak wszystko było moja winą. Już sam nie wiedziałem. Chyba
po prostu nie zwracałem uwagi na to, jak musiał czuć się z tym wszystkim Louis.
Znów stałem się zaślepionym w siebie dupkiem.
Mój przyjaciel od
rana nie odezwał się do mnie słowem, ale to było uzasadnione. Wczoraj
powiedziałem za dużo, a on to wszystko zapamiętał. Naprawdę go skrzywdziłem,
ale nie potrafiłem przeprosić. Nie wiedziałem, jak mam to zrobić. I na dodatek
tego bałem się, że Lou nie przyjmie moich zaprosin. Po prostu stchórzyłem.
Bolało mnie to, że
nie chciał się odezwać. Od rana nie odpowiedział na ani jedno moje pytanie i
unikał bliższego kontaktu ze mną. Naprawdę nie wiem, jak mogłem to znieść.
- O której
wyjeżdżamy?- zapytałem Lou gdy wracaliśmy ze śniadania, które o dziwo
spędziliśmy razem.
- Za godzinę.- odparł oschle i przyśpieszył kroku, aby jak
najszybciej znaleźć się w pokoju. Z dala ode mnie. Chodź na chwilę. To bardzo
bolało.
Chociaż był jeden
plus. To było pierwsze słowo, które mi dziś powiedział. Też pierwszy raz
usłyszałem u niego taki oschły, pełen nienawiści ton. Myślałem, że będzie źle,
ale nie aż tak. Czy to możliwe, że słowa, które wypowiedziałem mogły zaboleć go
aż tak bardzo? Dlaczego wciąż był taki nadąsany i obojętny na wszystko? Wiem,
że zrobiłem źle, ale czy miało to sens, aby obrażać się o takie coś? Louis był
trochę niepoważny, ale najwidoczniej miał swoje powody.
Wszedłem do pokoju
niepewnym krokiem. Postanowiłem, że się spakuję. W końcu kiedyś musiałem to zrobić. Louis
najwidoczniej pomyślał tak samo, ponieważ i on się pakował. Uśmiechnąłem się
pod nosem i zacząłem układać wszystkie swoje rzeczy w walizce.
Jednak zajęło mi
to więcej czasu niż myślałem. Muszę przyznać, że nabrałem dość sporo rzeczy.
Tylko, że jak tu jechałem, to nie miałem problemu, aby zamknąć walizkę, teraz
jednak on się znalazł. Potrzebowałem pomocy, ale bałem się zwrócić o nią do
Lou.
Jednak chyba nie
miałem innego wyjścia.
- Louis, pomożesz mi?- zapytałem niepewnie. Tomlinson
odwrócił wzrok ze swojej walizki i patrząc na moje poczynania opuścił głowę z
zażenowania.
Nic nie mówiąc
wstał i dał mi do zrozumienia, że mam usiąść na walizkę, po czym z trudem ją
zapiął. Nie wiedziałem, jak mam mu dziękować. Nawet nie patrząc na mnie, znów
powrócił do swojej walizki. Spojrzałem na niego.
- Dziękuję.- szepnąłem.
Widziałem jak
podnosi swoją głowę. Jego wzrok spotkał się z moim. Mogłem śmiało powiedzieć,
że jego oczy wyrażały ogromny smutek. Chyba nie był już na mnie taki zły.
Najprawdopodobniej cierpiał, ponieważ moje słowa go zabolały, a ja nie
potrafiłem go przeprosić.
Po chwili wzięliśmy
swoje walizki i zeszliśmy z nimi na dół. Tam czekała już na nas babcia mojego
przyjaciela. Uściskała swojego wnuka i szepnęła mu coś na ucho. Jednak nie
usłyszałem tego. Później, co mnie bardzo zdziwiło, podeszła do mnie i mnie
przytuliła.
- Dbaj o
niego.- powiedziała.
- Oczywiście.- uśmiechnąłem się i ruszyłem za swoim
przyjacielem ku drzwiom.
Ostatni raz rzuciłem
okiem na ten wspaniały dom i wsiadłem do samochodu. Zapowiadała się długa i
nudna jazda, ponieważ nie było możliwości, abym porozmawiał z Lou. No tak.
Musiałem jakoś zapłacić za to co powiedziałem. To była moja kara, która jak
najbardziej mi się należała. Słusznie na nią zasłużyłem.
Ruszyliśmy.
Uświadomiłem sobie, że już nigdy tu nie wrócę, chyba, że Louis zaprosi mnie na
kolejne wakacje. Szkoda, że to tak szybko się skończyło. Tutaj naprawdę byłem szczęśliwy. Ale już
mniejsza z tym. Będę musiał się znów przystosować do normalnego życia. No
trudno.
W radiu grała
cicha muzyka, a na dworze się rozpadało. Na szczęście była to tylko mała
mżawka. Miałem nadzieję, że nie rozleje się jeszcze bardziej, bo przez to
podróż mogłaby się przedłużyć, a nie chciałem dłużej patrzeć na zrezygnowaną
minę Lou, który nawet na mnie nie spojrzał.
Bolało mnie to.
Czułem, że powinienem coś z tym zrobić, tylko kompletnie nie miałem pomysłu, co
takiego. Może warto było spróbować go przeprosić? Trudno było mi się przyznać
do winy, ale kiedyś musiałem to zrobić. Tylko tak mogłem odzyskać mojego
najlepszego przyjaciela. Chyba warto było spróbować.
I zacząłem
rozważać, co mógłbym zrobić. A co, jeżeli nie przyjąłby moich przeprosin?
Jeszcze bardziej bym się załamał. A co stałoby się, gdybym znów powiedział coś
niestosownego. Przecież byłbym skończony i jeszcze bardziej pogorszyłbym
sytuację, a tego przecież nie chciałem. Także warto było zaryzykować? Może
akurat przyjmie przeprosiny. Przecież dobrze wiedziałem, że on również czuł się
z tym źle. Gotów był wybaczyć mi tak głupie słowa? Ja sam na jego miejscu nie
wiedziałbym co zrobić.
- Louis, przepraszam.- powiedziałem cicho.
Postanowiłem
zaryzykować. Może akurat dobrze zrobiłem. Nie mogłem znieść tego, że go straciłem. Ta myśl nie chciała ode
mnie odejść. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że straciłem go przez własną
głupotę.
Patrzyłem na jego
dłonie, które jeszcze mocniej zacisnęły się na kierownicy. To chyba nie wróżyło
nic dobrego. Tylko jeszcze bardziej go zdenerwowałem. Mogłem trzymać język za
zębami, ale jeszcze trochę poczekać. To nie był odpowiedni moment. Może po
prostu musiałem poczekać, aż Louis ochłonie?
- Myślisz,
że to coś zmieni?- zapytał oschle, a ja spuściłem głowę.
- Nie… To
znaczy….- kompletnie nie wiedziałem co odpowiedzieć. Bałem się, że powiem coś
głupiego i jeszcze bardziej pogorszę sytuację.
- No właśnie. To nic nie zmieni.- przyznał Louis.- Więc po
co mnie przepraszasz?- zapytał z wyrzutem.- To nie ma sensu.- odparł.
Odniosłem
wrażenie, że chciał już zakończyć tę rozmowę, ale jeżeli już ją zacząłem, to
nie mogłem się tak łatwo odpuścić. Musiałem pokazać mu, że mi zależy. Tylko tak
mogłem go odzyskać. Szkoda tylko, że nie było to takie proste, jak myślałem na
początku.
- Louis,
tak bardzo mi przykro.- przyznałem.
- A wczoraj
nie było ci przykro?- zapytał wkurzony.- Co sobie myślałeś? Przecież nie jestem
głupi.
- Lou, to
nie tak.
- A jak? Dałeś
mi jasno do zrozumienia, że po tych wakacjach nie chcesz mieć nic ze mną
wspólnego. A ja naprawdę myślałem, że będziemy świetnymi przyjaciółmi. Szkoda,
że tak bardzo się co do ciebie pomyliłem.- przyznał z rezygnacją. Naprawdę tak
myślał? Chyba spieprzyłem po całej linii.
- Nie
powiedziałem, że nie chcę mieć niż z tobą do czynienia.- zaprotestowałem.
- Ja to tak
odebrałem.- zauważył Tomlinson.
- To źle mnie zrozumiałeś.- sprzeciwiłem się.- Chciałem ci
powiedzieć, że nie jestem pewny, czy jak przyjedziemy, to nadal będzie między
nami tak samo. Boję się, że zniszczymy to, na co pracowaliśmy przez cały
miesiąc.
Patrzyłem na jego
zmieszanie na twarzy. Wiedziałem, że nie jest pewny tego, co ma myśleć w tej
sytuacji.
- Ale
dlaczego pomyślałeś, że to co było między nami mogłoby się popsuć?- zapytał po
chwili. Jego ton złagodniał, przez co trochę się uspokoiłem. Nie był już na
mnie taki zły.
- Ponieważ…- zastanowiłem się.- Sam nie wiem, skąd mi się
to wzięło.- skłamałem.
Przecież nie
mogłem powiedzieć mu, że boję się opinii innych. Przecież Lou znienawidziłby
mnie za to, a tego nie chciałem.
- Harry, proszę cię, nie kłam. - powiedział Louis.
Przełknąłem głośno
ślinę i spojrzałem na niego.
- Skąd…-
nie zdążyłem dokończyć swojego pytania.
- Po prostu wiem.- powiedział Louis.- Powiedz mi, co było prawdziwym
powodem.
- Boję się
opinii innych.- powiedziałem szeptem.
- Wstydzisz
się mnie?- zapytał zdziwiony Lou.
- Nie. Ja
po prostu…- znów nie wiedziałem, co takiego mam powiedzieć. Ta sprawa zaczęła
mnie już męczyć.- Boję się tego, co pomyślą o nas inni.
- Czyli się
wstydzisz.- zauważył mój przyjaciel.- Szkoda, że nie jestem tak fajny jak ty, i
nie odpowiadam twojemu poziomowi.- powiedział zrezygnowany.
- Louis, to
nie tak.- znów zaprotestowałem.
- Proszę,
nie tłumacz się już. Mam tego dość!- krzyknął, gdy zauważył, że już otwieram
usta, aby coś dodać.- Może kiedyś zmądrzejesz i będziesz miał odwagę pokazać
się ze mną na ulicy.- zadrwił i znów skupił swój wzrok na drodze.
- Louis…
- Och zamknij się Styles!- krzyknął.- Nie wiedziałem, że jesteś aż
takim dupkiem.- przyznał Lou.
Resztę drogi
przesiedziałem w ciszy bawiąc się swoimi dłońmi. Jeszcze bardziej wszystko
spieprzyłem. Louis znów źle mnie zrozumiał i wyszło jeszcze gorzej, niż było.
Zawiodłem go. Naprawdę byłem świadom tego, że
Lou mógł sobie pomyśleć, że wstydzę się z nim pokazać na ulicy. Wolałem, aby
myślał tak, niż miałbym mu powiedzieć prawdziwy powód. Po prostu nie miałem
odwagi, aby na głos powiedzieć, że zachowywaliśmy się jak para. Przynajmniej
nie w tej chwili. Chyba za bardzo opierałem się na opinii innych. To mnie
zniszczyło.
Hey! :)
Kolejna kłótnia. Czy tylko ja jestem z tego powodu szczęśliwa?
Chyba tak.
Możecie powoli się do tego przyzwyczajać.
Hahaha, nie nic. Nie ważne.
Chyba jestem wredna.
Taką piękną przyjaźń niszczę.
To i tak nic w porównaniu do tego, co będzie pod koniec.
Dobra, już więcej nie piszę, bo z pewnością się wygadam, a tego nie chcę.
Do następnego..
Kocham Was :)
Hey! :)
Kolejna kłótnia. Czy tylko ja jestem z tego powodu szczęśliwa?
Chyba tak.
Możecie powoli się do tego przyzwyczajać.
Hahaha, nie nic. Nie ważne.
Chyba jestem wredna.
Taką piękną przyjaźń niszczę.
To i tak nic w porównaniu do tego, co będzie pod koniec.
Dobra, już więcej nie piszę, bo z pewnością się wygadam, a tego nie chcę.
Do następnego..
Kocham Was :)
Jejku jaki swietny. *-*
OdpowiedzUsuńNie tylko cb cieszy ich klotnia <3
czekam niecierpliwie na next <3
/ Tori ☺
Boski *.* Jak każdy zresztą ;) Oddaj mi trochę swojego talentu co? :/ Przydałby mi się. Z niecierpliwością czekam na nn ;*
OdpowiedzUsuńJejku!!! Sama nie wiem co powiedzieć... pozornie nic sie nie dzieje, ale jednak rozdział jest ciekawy i mocno interesujący ^_^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny xX
A ja tam lubię jak jest smutno i źle xD
OdpowiedzUsuńNie umiem napisać nic sensownego bo przeczytałam rozdział na blogu o Cassie so... rozumiesz... xD
weny Aniołku ♥
Kocham Cię,
Twój,
Harry ♥