Moje życie powoli
się pieprzyło. To wszystko stało się wtedy, gdy dowiedziałem się, że kocham
przyjaciela. Czy mogło być coś gorszego? Kochałem chłopaka, a przecież tak
długo upierałem się przy tym, że byłem hetero. Nie byłem. Pomyliłem się. Popełniłem
tak wielki błąd, którego nie potrafiłem odwrócić. Zakochałem się, a na to nie
było leku.
Od tamtej pory
moje życie legło w gruzach. Na początku tego nie zauważyłem. Wiedziałem tylko,
że musiałem skrzywdzić Emily. Nie potrafiłem być już z nią. To za wiele mnie
kosztowało. Nie mogłem jej długo oszukiwać, ale kompletnie nie wiedziałem jak
mam to zrobić. Stopniowo zaczynałem
coraz bardziej wkopywać siebie w kłamstwa. Coraz częściej kłamałem. Nie mogłem
nic zrobić. Wydawało mi się, że to dobre rozwiązanie, jednak się pomyliłem.
Czułem, że muszę
się kogoś poradzić. Nie wiedziałem, czy dobrze robię, ale wybrałem Lou. Po
pierwsze, musiał mi pomóc, a po drugie jakoś doradzić. Tak, tak powinienem
zrobić. To było najlepsze rozwiązanie.
Musiałem zadzwonić
do któregoś z chłopaków, ponieważ nigdy nie byłem w domu Lou. Postanowiłem
wybrać Liam’a. Myślałem, że on jako jedyny nie rozpowie tego innym. Niepewnie
wybrałem jego numer.
- Halo?-
odezwał.- Harry, czego chcesz?
- Cóż za
miłe powitanie.- zaśmiałem się.- Dasz mi może adres do Lou? Muszę się z nim
widzieć.
- Jasne.
Nie ma sprawy.- mogłem przysiąc, że właśnie wtedy się uśmiechnął. Oczywiście
jako dobry przyjaciel podał mi adres. Byłem mu bardzo wdzięczny.
-
Dziękuję.- powiedziałem.
- Nie ma za
co. No to na razie.
- Na razie.- rozłączyłem się.
Miałem jego adres!
Jupi!
Rano niepostrzeżenie
wyszedłem z domu. Nie chciałem, aby ktoś mnie zobaczył. Zacząłem myśleć nad
słowami moich przeprosin, ale nie potrafiłem ich ułożyć. Każda wypowiedz
wydawała mi się bez sensu. Żadne słowa nie mogły wyrazić tego, jak bardzo byłem
zrozpaczony. Nie mogłem pozwolić mu tak łatwo odejść.
Szedłem ulicą i
nie zważałem na otoczenie. Moje nogi same prowadziły mnie do jego domu. Nie
myślałem o tym, że mam skręcić, albo coś w tym stylu. Zdawało mi się, że znam tę
drogę na pamięć, ale to po prostu było głupie. Przecież nigdy tam nie byłem.
Chyba po prostu byłem za bardzo podekscytowany… i może zestresowany? Tak, to
chyba dobre określenie.
Po chwili
znalazłem się pod drzwiami. Jeszcze raz dokładniej sprawdziłem adres. Zgadzał się, więc mogłem zapukać. Tylko jakaś magiczna siła mnie powstrzymywała.
Ale musiałem zaryzykować, więc zmusiłem się, aby zapukać.
Czekałem chwilę.
Moje serca waliło, jakby miało za chwilę gdzieś wyskoczyć. Ręce zaczęły mi się
pocić bardziej niż zwykle. Chyba takie były objawy stresu.
Po chwili drzwi
się otworzyły. Stanął w nich Lou, który był bardzo zaskoczony widzą mnie.
Spuściłem głowę. Nie wiedziałem od czego mam zacząć.
- Cześć.-
powiedziałem cicho.- Możemy porozmawiać?
- Dobrze.- zgodził
się Louis. Chyba trafiłem na odpowiedni moment, ponieważ mój przyjaciel
był w świetnym humorze.
Wpuścił mnie do
domu, a później bez słowa zaprowadził mnie do salonu.
- O co
chodzi?- zapytał.
- Po
pierwsze bardzo chciałbym cię przeprosić. Chyba żadne słowa nie wyrażą tego,
jak bardzo mi głupio.
- Nie jest może na to za późno?- zdziwił
się.
- Przepraszam. Wiem, mogłem zrobić to
szybciej. -przyznałem niepewnie.- Ale nie miałem odwagi.- dodałem.
- Dobrze, że chociaż teraz odważyłeś się na
to. Szkoda, że nie pomyślałeś o tym szybciej. Widzę, że świetnie żyło ci się
beze mnie.
- To nie tak.- zaprzeczyłem.- Po prostu
balem się, że znów mnie odrzucisz.
- Harry... Ja sam nie wiem, co mam
powiedzieć. Jesteś świadom tego, że te słowa bardzo mnie zabolały?
- Tak. Wiem, że nie powinienem tego mówić.
Źle zrobiłem. Ale bardzo tego żałuję. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
- Widzę, jak jest tobie ciężko z tym. Chyba
nie byłbym w stanie dłużej się na ciebie gniewać.
- Dziękuję.-
powiedziałem i przytuliłem go. Tak bardzo mi tego brakowało. Zrozumiałem,
że nie mógłbym żyć bez niego.
Pierwszy raz przytulając go zwróciłem uwagę na to, co czuję. Mógłbym
zostać w jego objęciach na zawsze. Ja naprawdę go kochałem. Teraz nie mogłem
zaprzeczyć. Zakochałem się w chłopaku. Miałem mieszane uczucia co do
tego. W końcu on był chłopakiem. Wtedy musiałem zaprzeczyć. Z pewnością nie
byłem hetero.
Uświadomiłem sobie, że zawsze próbowałem
wmówić sobie, że byłem hetero, ale to tak naprawdę nigdy głębiej nie
zastanawiałem się nad swoją orientacją. Może od początku kochałem chłopaków,
ale próbowałem to ukryć, ponieważ się wstydziłem? Sam nie wiedziałem. Tylko
jednego byłem pewien. Kochałem Lou.
- A jaka jest ta druga sprawa?- zapytał Lou.
- Skąd wiesz, że mam coś jeszcze do
powiedzenia?- zdziwiłem się.
- Widzę, że coś
cię dręczy. Śmiało, mów.
Zawahałem się. Czy ja naprawdę chciałem to
mu powiedzieć? Z niewiadomych przyczyn czułem, że tylko on mi w tym pomoże. Jednak
później okazało się, że to nie jest takie proste.
- Louis.. bo ja… sam nie wiem, jak mam co to
powiedzieć.- przyznałem.
- Śmiało. Mów, co leży ci na sercu.
- Nie kocham Emily.- powiedziałem cicho. Nie
wiem, jak przeszło mi to przez usta.
- Co?- zdziwił się
Lou.
Może to głupie. Zdawało mi się, że on udaje.
Udaje, że tak naprawdę się tego nie spodziewał. Widziałem w jego oczach radość,
której nie potrafiłem usprawiedliwić. On się cieszył z mojego nieszczęścia?
Nie. Musiało mi się to tylko zdawać.
- Sam nie wiem, jak do tego doszło.
Uświadomiłem sobie, że kocham kogoś innego.
- To powiedz Emily, że jej nie kochasz.-
zauważył Louis.
- To nie jest takie proste.- przyznałem.
- Harry. Przecież innego rozwiązania nie ma.
Co takiego chcesz zrobić?
- Sam jeszcze nie
wiem, ale nie potrafię jej skrzywdzić.- przyznałem.
Patrzyłem jak Lou siada na kanapę i zakrywa
twarz dłońmi. Po chwili spojrzał na mnie i jakby nie wierząc w to zapytał:
- Masz zamiar ją okłamywać?
- To nie tak…- próbowałem się jakoś
wykręcić.- Nie chcę jej jak na razie ranić. Po prostu myślę, że mi przejdzie.-
przyznałem, chodź w ogóle w to nie wierzyłem.
- Przejdzie ci?- zaśmiał się Louis.- Harry,
przecież to nie o to chodzi. Tak czy inaczej będziesz ją okłamywać. Czym dłużej
będziesz zwlekał z powiedzeniem jej prawdy, tym będzie gorzej.
- Może to wszystko mi minie. Przecież i tak
moja miłość do tej drugiej osoby nie ma szans.- przyznałem to tak cicho, że
myślałem iż tylko ja to usłyszę. Jednak się pomyliłem.
- Jak to?- zapytał
Louis.
Podszedł do mnie, wziął mnie za ręce i kazał
usiąść, a on zajął miejsce naprzeciw mnie. Nie miałem odwagi spojrzeć mu w
oczy. Bałem się, że przez to się zdradzę, a nie mogłem do tego dopuścić.
Niepewnie chwycił mnie za rękę i czekał.
Czekał, aż ja się odezwę. Cieszyłem się, że nie naciskał. Nie chciałem tego.
- Kocham osobę,
której nie powinienem darzyć tym uczuciem.- przyznałem cicho.
Louis przytulił się po mnie i zaczął kreślić
przeróżne kształty na moich plecach. Chyba tak chciał mnie uspokoić.
- Kogo kochasz?-
zapytał.
Miałem ochotę odpowiedzieć mu ,,Ciebie’’,
ale wiedziałem, że nie mogłem tego zrobić. Przecież to było nienormalne, że kochałem go.
Obiecałem sobie, że na razie mu tego nie powiem. Zresztą to nie był odpowiedni
moment na to.
- Nie mogę
powiedzieć ci kogo kocham.- przyznałem zgodnie z prawdą.
Odsunąłem się od niego i spojrzałem w jego
oczy.
- Dlaczego nie
możesz mi tego powiedzieć?- zapytał ciekawy.
Zdenerwowało mnie to. Dlaczego on za wszelką cenę chciał wiedzieć, kogo
kochałem? Dlaczego tak bardzo mu na tym zależało? Przecież nie powinno. Musiał
zrozumieć, że mogę mieć przed nim jakieś tajemnice i nie muszę mu wszystkiego
mówić.
- Bo to nie twoja sprawa.- przyznałem
oschle.
- Słuchaj Harry. Nie lubię, jak odnosisz się
do mnie w ten sposób.- powiedział Louis.
- To masz pecha.
- Chciałem ci tylko pomóc. Może gdybym
wiedział, w kim się zakochałeś, mógłbym ci jakoś pomóc. Po prostu wściekasz się
na mnie za nic. Sam przyszedłeś tutaj, abym ci pomógł, a teraz nagle zmieniłeś
zdanie? Proszę cię, nie bądź śmieszny.- zaśmiał się Lou.
- Co chcesz przez
to powiedzieć?- zapytałem.
To co było przed chwilą, ta romantyczna aura
gdzieś zniknęła. Znów dążyliśmy do tego, aby się pokłócić, co mnie przerażało.
Co się ostatnio z nami działo?
- Że jesteś śmieszny. Nie chcesz mi mówić
wszystkiego, a żądasz pomocy. Nie jestem
w stanie ci pomóc, gdy coś przede mną skrywasz.- powiedział Lou.
- To mi nie pomagaj!- krzyknąłem wstając.
- Niepotrzebnie do mnie przyszedłeś.
- Już więcej nie przyjdę po radę. Nie
potrafisz mi pomóc.- powiedziałem.
- To dobrze. Nie
musisz w ogóle ze mną rozmawiać!- krzyknął Louis.
Spojrzałem na niego złowieszczo i ruszyłem
ku drzwiom. Znów się pokłóciliśmy. Znów do tego doszło. Dlaczego od tamtego
wieczoru nie potrafimy normalnie porozmawiać? Co takiego między nami się stało?
Zrezygnowany poszedłem do domu. Niestety
znów poczułem, że to wszystko było moją winą. Znów ja zawiniłem. Znów przez
własną głupotę go straciłem…
Hej ;)
Co tam u Was?
Miałam dodać rozdział szybciej, ale byłam na działce i nie miałam dostępu do internetu.
Jeszcze do tego burza później przyszła, nie było przez chwilę prądu.
Na szczęście teraz wszystko się unormowało i jest ok ;p
Tylko jeszcze trochę pada ;p
Ale co Wam się będę rozpisywać o pogodzie. Chyba nie o to chodzi, prawda?
Co do rozdziału, to... sama nie wiem.
Harry i Louis znów się pokłócili.
Kolejne tajemnice i przekręty, ale nie ważne.
Mam nadzieję, że Wam rozdział się spodobał. Jestem nawet z niego zadowolona ;p
Kocham Was ♥
Rozdział pojawił się tak szybko, że jestem bardzo zaskoczona (w pozytywny sposób rzecz jasna)
OdpowiedzUsuńRozdział to cudo *-*
Czekam na kolejny :*
Boski jak każdy *.* Nie mogę się doczekać następnego rozdziału ;)
OdpowiedzUsuńSuper. Nie wiem co napisać xD
OdpowiedzUsuńLubię czytać o kłótniach i takich tam xD
weny ♥
Rozdział cudowny jak zwykle z resztą! :) Czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuń