sobota, 23 sierpnia 2014

21 - It's Only Your Shadow, Never Yourself

Październik, 2014 r.

   Wakacje odeszły w zapomnienie. Czułem się, jakby jakiś rozdział w moim życiu został zamknięty. Najlepszy okres mojego życie się skończył. W tamtym czasie zyskałem przyjaciela. Przyjaciela, który mimo wszystkiego został przy mnie. Nie odrzucił mnie, gdy miałem gorszy dzień, starał się mnie pocieszyć, gdy płakałem. Czy mogłem prosić o więcej? Tak, chyba tak. Chciałem, aby mnie pokochał. Nie tak, jak brat kocha brata, ale tak, jak chłopak kocha dziewczynę. W tym przypadku było to jednak dwóch chłopaków.

   Trochę odbiegliśmy od normy, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Chciałem tylko, abyśmy byli razem… szczęśliwi. Nie prosiłem chyba o zbyt wiele. Więcej do szczęście nie potrzebowałem. A jednak coś jeszcze mnie dręczyło. Nie mogłem przestać myśleć o reakcji innych na wiadomość, że jesteśmy z Lou parą, jeżeli tak w ogóle się stanie.

   Niestety znów zaczęła się szkoła, znów musiałem się uczyć. Nie było innego wyjścia. Pocieszał mnie tylko jeden fakt. Byli ze mną przyjaciele. No dobra, nie wszyscy, bo miałem tylko Zayn’a i Lou, którzy byli w ogóle innych klasach, ale to było jakieś pocieszenie. Marne, ale nic nie mogłem z tym zrobić.

   Tak jak każdego dnia, wyruszyłem do szkoły. Jednak wtedy było inaczej. Lou od razu przyszedł do mnie, gdy byłem jeszcze przy szafce.

- Słuchaj…- zaczął. Nawet cześć nie powiedział. Był bardzo podekscytowany.- … mam do ciebie propozycję.
- Jaką?- zapytałem zdezorientowany.

   Jego szczęśliwa twarz wcale mi nie pomagała z opanowaniem się. Jego szczęście przeszło na mnie. I nawet w tamtym momencie, nie widząc co takiego chce zaproponował mi Louis, zgodziłbym się. Czy to nie było szalone?

- Dzisiaj ostatnie klasy jadą na coś w formie wykładu i…- przyznał.
- I…?- zapytałem ciekaw.
- Poczekaj, przerwałeś mi.- zwrócił mi uwagę. Zachęciłem go gestem ręki, aby mówił dalej.- I zwolniło się jedno miejsce.- dokończył szczęśliwy.
- Ale jaki to ma związek ze mną?
- Taki, że możesz jechać z nami. Nikt z ostatnich klas nie chce już jechać i dyrektorka kazała poszukać kogoś z młodszych klas, aby zajął te jedno wolne miejsce.
- I mówisz mi, że ja mam pojechać w wami?- zapytałem zdziwiony.

   Nie wiedziałem, czy to był dobry pomysł. W końcu byłem młodszy od nich wszystkich. Myślałem, że się do tego nie nadaję. W końcu tak mało wiedziałem.

- Tak. Pojedź z nami. Będzie super. Wycieczka jest w formie zajęć i nic nie trzeba płacić, a tak się składa, że ja nie mam z kim siedzieć w metrze i byłbym szczęśliwy, gdybyś pojechał ze mną.- powiedział Tomlinson.
- Jesteś tego pewien?- upewniłem się.
- Tak. Chodź.- i już nie pytając mnie o nic, pociągnął mnie w stronę gabinetu dyrektorki.

   Nie miałem nawet czasu, aby podjąć decyzję. Najwyraźniej Lou już zadecydował, a ja nie potrafiłem stawić mu oporu. Może miał rację? Może to mogła być dobra zabawa? Sam nie wiedziałem, jak to mogłem określić. Bałem się, że ten wykład mnie zanudzi. Jedyne, co mnie uszczęśliwiało to to, że nie będę miał lekcji i będę mógł spędzić ten czas z Lou. Czy mogłem mieć lepszy dzień? Czułem się, jakbym wygrał w jakiś zawodach.

   Okazało się, że to co mówił Lou, było prawdą. Dyrektorka zgodziła się, abym pojechał razem z ostatnimi klasami i tak udało mi się uniknąć lekcji.

   Jako, że grupa uczniów jadących na wykład była mała, nie zamawialiśmy autobusu i nauczyciele postanowili pojechać metrem. Nie byłem co do tego przekonany. Louis ostrzegał mnie, mogłem się nie zgadzać. Zawsze nie lubiłem korzystać z metra. Bałem się go, zawsze robiło mi się w nim duszno. Po prostu nie najlepiej się czułem. Chyba przytłacza mnie fakt, że znajdujemy się pod ziemią.  Jednak wiedziałem, że będę mógł ten dzień spędzić z Lou. To tylko i wyłącznie dlatego się zgodziłem.

   Podczas drogi w metrze Lou próbował mnie zagadywać. Rozmawialiśmy bardzo dużo. Tomlinson dobrze wiedział o tym, czego się boję i starał się jakoś odwrócić moją uwagę. Droga minęła nam dość spokojnie, ale i tak byłem szczęśliwy, gdy mogłem spokojnie wysiąść.

   Ruszyliśmy drogą do muzeum. I dopiero wtedy domyśliłem się, dlaczego było tak mało chętnych. Wykład miał odbyć się na terenie muzeum i z tego, co podsłuchałem, był on na temat starych budowli czy czegoś tam. Sama nuda. No, ale wtedy już nie mogłem się wycofać.

   Znaleźliśmy się w wielkiej budowli. Nad drzwiami wisiał wielki szyld ,,Muzeum budownictwa ludowego’’.  Całe pomieszczenie było wywieszone różnego typu obrazami, a nawet konstrukcjami niektórych budowli. Na ogół całe pomieszczenie wydawało się dość ciekawe, jednak widząc podchodzącą do nas starszą kobietę wszyscy jęknęli. Można było się domyślić, że to będzie nasza pani przewodnik.

- Dzień dobry. Nazywam się Elizabeth White i będę was dzisiaj oprowadzać po muzeum. Mam nadzieję, że chociaż trochę zapamiętacie z tej lekcji.- powiedziała żwawo kobieta.

   Nic nie potrafiło jej zniechęcić. Widać było, że kochała swoją pracę.

   Zostaliśmy oprowadzeni po muzeum. Nasz pani przewodnik z wielką pasją i zaangażowaniem  opowiadała nam różnie ‘’ciekawe’’ jej zdaniem rzeczy. Głównie wyglądało to tak, że nie za wiele osób słuchało. Starałem się cokolwiek zapamiętać, ale nie potrafiłem. Co chwilę odwracałem uwagę od jej słów i przyglądałem się mojemu przyjacielowi, który z uwagą słuchał.

   Przynajmniej przez chwilę próbował udawać poważnego, bo po jakimś czasie przestało go już interesować to, co mówiła nasza pani przewodnik i pochłonęła go rozmowa ze mną. Oczywiście musieliśmy uważać, aby nikt nie usłyszał, że rozmawiamy, ale na szczęście nam się to udało.

   W sumie, to nic nie wyniosłem z tej ‘’lekcji’’. Bardziej moją uwagę przyciągał Lou i nic nie potrafiłem z tym zrobić.

   Na szczęście po jakiejś godzinie cały wykład się skończył. Nauczycielka, z którą byliśmy zaproponowała nam udanie się do jakiejś knajpki, aby coś zjeść. Wszyscy się zgodzili. Nawet ja. Nic nie mogłem poradzić na to, że byłem głodny.

   Weszliśmy do najbliższego budynku z jedzeniem i każdy coś sobie zamówił. Zająłem stolik z Lou i kolegami z jego roku. Nie wydawali się najgorsi, ale nie miałem o czym z nimi rozmawiać. Zresztą Louis też. Chyba dlatego wolał moje towarzystwo.

   Musiałem przyznać, że nawet fajnie, że pojechałem. Naprawdę miło spędziłem czas. Już trudno, że wykłady był nudny. Opłacało się jechać, ponieważ mogłem porozmawiać z Lou. To było najważniejsze.

   Gdy już wszyscy się najedli postanowiliśmy wracać do szkoły, a później rozejść się do domu. Na szczęście nie musieliśmy długo czekać na metro. Tym razem na moje nieszczęście było bardziej tłoczno. Ludzie przepychali się, ale i tak nie było najgorzej. Tomlinson znów mnie zagadywał. Niby nic się nie działo.

   Jednak natłok ludzi trochę mnie przerażał. Nic nie potrafiłem z tym zrobić.

- Przepraszam, muszę się przejść.- powiedziałem.- Popilnujesz mi torby?
- Jasne.- odezwał się Lou. Wziął ode mnie moją torbę i komórkę, którą cały czas trzymałem w ręce.

   Musiałem się ogarnąć. Nie mogłem od razu zacząć panikować. Przecież to nie było w moim stylu. Co by sobie ludzie pomyśleli? Nie mogłem tak szybko ulegać emocją.

   Przespacerowałem się parę razu po wagonie metra i to pomogło mi się opanować. Wróciłem do Lou, który siedział na krześle z bardzo dziwną miną, której nie potrafiłem odczytać. Uśmiechnął się do mnie nieśmiało i podał mi moje rzeczy.

   Usiadłem obok niego. Nic się nie odzywał, tylko siedział ze spuszczoną głową i wybijał rytm jakiejś piosenki nogami. Zdziwiło mnie jego zachowanie. I to bardzo.

   Reszta drogi minęła nam w jakimś dziwnym nastroju. Nie czułem się najlepiej i chciałem jak najszybciej wrócić do domu i położyć się do łóżka.

   Na szczęście w końcu moje prośby się spełniły i znalazłem się w okolicy mojego domu. Pożegnałem się jak najszybciej z Lou, który nawet mi nie odpowiedział, tylko poszedł zamyślony w stronę swojego domu. To naprawdę było dziwne.

   Postanowiłem pomartwić się tym później i ruszyłem w stronę swojego domu. Jednak nie była mi dana nawet chwila spokoju, bo od razu jak przekroczyłem próg domu, moja siostra obsypała mnie tysiącami pytań.

- Dlaczego nie odpisałeś mi na SMS’a?- zapytała.
- Jakiego SMS’a?- zdziwiłem się.
- No tego, co ci wysłałam. Nie dostałeś?
- Nie wiem. Sprawdzę.- przyznałem.

   Wyciągnąłem swoją komórkę z kieszeni i sprawdziłem czy nie dostałem jakiejś wiadomości. Jednak nic takiego nie znalazłem. Sprawdziłem w rozmowach i dopiero wtedy go zauważyłem. Tyle tylko, że SMS został odczytany, a ja tego nie zrobiłem.

- I co?- zapytała moja siostra ciekawa.
- Dostałem go.- odpowiedziałem.

   Usiadłem na fotel. Wtedy domyśliłem się o co chodziło. Dałem Lou moją komórkę. Tylko on miał do niej dostęp. Musiał odczytać całą moją ostatnią rozmowę z Gemmą, gdzie pisze, że zakochałem się w swoim najlepszym przyjacielu.

- Lou już wie.- powiedziałem załamany. Ukryłem twarz w dłoniach.
- Jak to już wie?- zdziwiła się.- Przecież chyba mu nie mówiłeś.
- Odczytał twojego ostatniego SMS’a, a kto wie, czy nie przeczytał reszty rozmowy.
- Nie możesz zakładać, że przeczytał wszystko.- przyznała moja siostra.
- A jeżeli to prawda?- zapytałem.- Możliwe, że wie o tym, że się w nim zakochałem.

   I tak właśnie wyjaśniło się dziwne zachowanie mojego przyjaciela. On musiał już wiedzieć.


Hej hej :)
Przepraszam. Miałam dodać rozdział szybciej, ale nie przewidziałam pewnych rzeczy.
Byłam na pogrzebie, później cała rodzina się spotkała. Chyba to rozumiecie, prawda?
Osobiście przyznam, że ten rozdział jest nawet dość ważny w tym całym opowiadaniu.
A szczególnie ten SMS.
Jak myślicie, Lou na serio go przeczytał czy zrobił to ktoś inny? A może Harry przez przypadek to zrobił?
Haha.
Chciałabym poznać Wasze opinie.
Rozpisałabym się bardziej, ale nie mam już na to siły.
Jestem taka śpiąca.
Wcześnie dzisiaj wstałam...
Właściwie to kuzyn mnie obudził.
Zemszczę się na nim za to, ale nieważne.

Kocham Was ♥

3 komentarze:

  1. Fajny rozdział ;) Lou na pewno czuje to samo co Harry, więc jest okey :D Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Heloł ! :)
    Moim zdaniem to właśnie Tommo przeczytał SMS. No ludzie przecież nie jakieś muminki, smerfy czy inne gumisie xd
    Czekam na nn :)

    Weny ♥

    Ily ♥
    Harry

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę, że Lou przeczytał całą rozmowę. Rozdział ekstra czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń