sobota, 5 lipca 2014

11 - It's Only Your Shadow, Never Yourself

   Ja oraz Louis mogliśmy przyznać, że byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wiedzieliśmy o sobie dość dużo. Niestety nie poznaliśmy naszych tajemnic, ale to może dlatego, że po prostu o nich nie wiedzieliśmy.
   Zaczęliśmy się dość dobrze dogadywać. Już nic nie mogło nam stanąć na drodze, aby nas zniszczyć. To było takie niezwykłe.

   Leżąc obok niego na huśtawce myślałem tylko o tym, aby ta chwila już nigdy się nie zakończyła. Czułem się przy nim bezpiecznie i bardzo dobrze. Przez chwilę nawet pomyślałem, że zamiast niego mogłaby znaleźć się tutaj Emily, ale szybko wybiłem sobie ten pomysł z głowy. Przy niej nie czułem się aż tak dobrze. To Louis sprawiał, że chciało mi się żyć. Byliśmy dla siebie stworzeni, oczywiście jako przyjaciele. Kto by pomyślał, że w przyszłość mogło coś więcej z tego wyniknąć.

   Ja i Louis leżeliśmy obok siebie. Nic nie mogło zakłócić nam tej błogiej chwili, która trwała i trwała, a żaden z nas się nią nie znudził. Nie pamiętam o czym wtedy myślałem, ale na pewno było to coś, co dobrze opisuje Lou. To takie niezwykłe, że mogliśmy się wtedy nacieszyć swoim towarzystwem. Tym bardziej, że teraz wszystko się skończyło i to przeze mnie. Przez Harry’ego Stylsa - egoistycznego dupka. Ale dlaczego ja ciągle obwiniam o to siebie? Przecież Louis też nieźle namieszał. Może nawet bardziej niż ja?

   Dobrze, nie mówmy już o tym. Wróćmy do tej pięknej chwili.

   Leżeliśmy obok siebie. Słońce prażyło niemiłosiernie, ale to nam nie przeszkadzało. Nie czuliśmy tego ciepła.

   Louis poruszył się. Poczułem jak odwraca głowę w stronę małego Max’a.

- Świetny z niego dzieciak, prawda?- zaczął.
- Tak. Muszę przyznać, że jest naprawdę super.- przyznałem.
- Chciałbym mieć takiego dzieciaka w przyszłości. Tylko czy to się mi uda?
- Dlaczego miałoby się nie udać?- zapytałem jeszcze bardziej przytulając się do mojego przyjaciela.

   Czym byłem bliżej, tym czułem się lepiej. Nie wiem dlaczego tak na mnie działał, ale mnie w ogóle to nie przeszkadzało. Ważne, że był przy mnie.

- Różne rzeczy się zdarzają w życiu. Niektórzy po prostu nie mogą.
- Co masz na myśli?- zapytałem nie do końca rozumiejąc to, co chce przekazać mi mój przyjaciel.
- Że niektórzy ludzie są inni.- odpowiedział tajemniczo. Postanowiłem już o to nie pytać. Chyba po prostu bałem się przyznać, że tego nie rozumiem. Nie chciałem być wyśmiany.

   Odwróciłem się w stronę Max’a, który bawił się w najlepsze. Po chwili gdy spostrzegł, że oboje się na niego patrzymy posłał na wielki uśmiech i podbiegł do nas. Miał rozgrzane policzki, a jego oddech był nierównomierny. Zapewne po długiej zabawie.

- Co tam mały?- zapytałem.
- A nic. A wy dlaczego tutaj tak leżycie? Wolicie to od zabawy?
- Jesteśmy zmęczeni. Odpoczywamy. Chciałbyś się położyć obok nas?- zapytałem.
- Nie. Nie chcę wam przeszkadzać.- przyznał Max. Popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Dlaczego miałbyś nam przeszkadzać?
- No przecież jesteście parą. Macie teraz czas dla siebie. Ja się pójdę dalej bawić.- powiedział młody uśmiechając się. Chciał odejść, ale chwyciłem go za rękę.
- Dlaczego sądzisz, że jesteśmy parą?- zapytałem.
- No bo tylko zakochane pary leżą tak obok siebie. A tak w ogóle, to bardzo do siebie pasujecie. A wy nie jesteście parą?- zapytał zdziwiony, jakby to, że chłopak jest razem z chłopakiem było najoczywistszą sprawą.
- Nie jesteśmy.- zaprzeczyłem szybko, aby nie utrzymywać go dłużej w błędzie.

   To co mówił Max było niedorzeczne. Jak mógł mnie i Lou wziąć jako parę? Przecież takie małe dzieci powinni wiedzieć, że parę tworzy dziewczyna i chłopak. Najwyraźniej u niego było odwrotnie, ale dlaczego?

- A to szkoda. Naprawdę myślałem, że jesteście parą. No trudno.- powiedział zadowolony szybko odbiegając.

   Przez chwilę leżałem oszołomiony. Dopiero po chwili pozbierałem myśli i chciałem się na ten temat dowiedzieć coś więcej.

- Lou, dlaczego wziął on nas za parę?- zapytałem. Liczyłem na to, że mój najlepszy przyjaciel będzie wiedzieć coś więcej na ten temat.
- To długa i zabawna historia.- zaśmiał się Tomlinson.- Nigdy nie pomyślałbym, że może się to na nim tak odbić.
- A więc opowiadaj.- zachęciłem go oczekując wyjaśnień.
- Kiedyś bardzo często opiekowałem się małym Max’em. Właśnie w taki dzień jak ten bawiliśmy się razem. Po chwili oboje się zmęczyliśmy i postanowiliśmy odpocząć. Zaczęliśmy rozmawiać. I to właśnie wtedy Max zaczął mi opowiadać, że na ulicy zobaczył dwóch chłopaków, którzy trzymali się za ręce i zapytał się czy to jest normalne.
- Co mu wtedy odpowiedziałeś?
- Powiedziałem mu, że to jest normalne. Zacząłem mu tłumaczyć, że przeważnie związek tworzy chłopak i dziewczyna, ale są ludzie, którzy potrafią kochać osobę tej samej płci. Miłość jest miłością. Takie osoby wcale nie powinny być odrzucane. Po prostu niektórzy kochają inaczej.
- I co ci odpowiedział?- zapytałem zaciekawiony. Musiałem przyznać, że ta opowieść bardzo mnie wkręciła.
- Zapytał się mnie czy ja też mógłbym kochać chłopaka. Dla tego, aby przekonać go do takiej miłości odpowiedziałem mu, że mógłbym. Chyba stąd to się wzięło. Sądził, że znalazłem sobie chłopaka.

   Z jednej strony byłem bardzo zdziwiony, a z drugiej podekscytowany. Może dlatego się dziwiłem, ponieważ przed tym małym chłopakiem Lou powiedział coś takiego i nie bał się konsekwencji. Zacząłem się zastanawiać, czy ja też potrafiłbym tak. Nie. Chyba byłem za bardzo hetero aby coś takiego powiedzieć.

   I przyszła mi do głowy pewna myśl. Nie obwiniałem Max’a, że potraktował nas jak parę. Jakby patrzeć jego oczami, to przecież widział dwóch chłopaków przytulonych do siebie. Sam pomyślałbym, że tych dwoje jest razem. To nie było nic zaskakującego. Mogłem się tego spodziewać.

   Jednak nie przejąłem się tym, jak to wyglądało. Aby upewnić siebie w swoich myślał jeszcze mocniej wtuliłem się w mojego przyjaciela. Zacząłem kreślić palcami przeróżne kształty na jego klatce piersiowej. Unormowałem oddech tak, że w tamtym momencie był równy z oddechem Lou. Mój przyjaciel zaczął bawić się moimi włosami. Brał sobie pojedynczy loczek na palec i zaczął go zwijać. Czułem się z tym wszystkim bardzo dobrze.

   Nie obchodziło mnie to, że wyglądamy jak para. I co z tego? Przecież widział nas tylko Max. A ja oraz Louis wiedzieliśmy, że jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi i to mi wystarczało. Jak to mówił Tomlinson opinia innych ludzi nie była ważna. Dobrze, że my czuliśmy się z tym dobrze.

- Chyba musimy w końcu wstać.- zauważył Louis.
- Teraz?- zapytałem zmęczony. Nie chciało mi się ruszać. Było mi bardzo dobrze. Nie chciałem tego przerywać. - Musimy?
- Niestety. Wypadałoby jeszcze trochę pobawić się z Max’em.- przyznał Louis. Miał całkowitą rację. Powinniśmy w końcu wstać. Koniec tego dobrego. W końcu nie mogliśmy spędzić całego dnia na leżeniu na huśtawce ogrodowej. Chociaż w tych okolicznościach byliśmy do tego zdolni, ale pomińmy ten fakt.
- Masz rację.- powiedziałem dając za wygraną.

   Niemal sturlałem się z huśtawki na trawę, ale mi naprawdę nie chciało się wstawać. Z jakiegoś nieznanego mi powodu byłem zmęczony.

- Harry, rusz tyłek.- zaśmiał się Lou pomagając mi wstać. Nie wiem, skąd miał w sobie tyle energii.
- Już.- odpowiedziałem.

   Podniosłem się. Spojrzałem na mojego przyjaciela, który jakby czekał na znak, że możemy ruszać. Stanęliśmy przy małym.

- Chciałbyś się pobawić?- zapytał mój najlepszy przyjaciel. Max w odpowiedzi skinął głową.- Mam nawet pomysł.- przyznał Louis odchodząc od nas.

   Patrzyłem jak podchodzi do węża ogrodowego, który leżał na trawie. I już wtedy wiedziałem, co się szykuje. Lou odwrócił się w naszą stronę i odkręcając korek z wodą patrzył na mnie. Już wiedziałem kto będzie jego pierwszą ofiarą. Woda zaczęła wypływać z węża.

- Nie zrobisz mi tego, prawda?- zapytałem z nadzieją, że to jednak był jakiś głupi żart i Louis mnie oszczędzi, jednak tak się nie stało.
- Harry, a dlaczego miałbym tego nie zrobić?- zaśmiał się.
- No jestem twoim przyjacielem i nie mam ochoty być mokrym!- krzyknąłem.

   Jednak to było na nic. Lou posłał mi jedynie przepraszający uśmiech i wycelował we mnie wężem ogrodowym. W jednej chwili oblała mnie zimna woda. Byłem przemoczony aż do suchej nitki!

- Zabiję cię!- krzyknąłem zły.

   Podbiegłem do Tomlinson'a. W tym czasie Max również został oblany i bardzo się z tego cieszył, w przeciwieństwie do mnie.

- Coś ty Harry taki mokry, co?!- zaśmiał się mój przyjaciel.

   Wytrąciłem mu waż z ręki, i to ja przejąłem nad nim kontrolę. Taka sytuacja już bardziej mi odpowiadała. Teraz to ja mogłem polać mojego najlepszego przyjaciela. I to bez żadnych wyrzutów!

- I kto tu się śmieje ostatni?- zapytałem szczęśliwy z tego, że mogłem się zemścić.
- Wszyscy.- odpowiedział mi uradowany Louis.

   Rzuciłem się na niego i wspólnie, oblewając się wodą zaczęliśmy się tarzać po trawie. W oddali słyszałem śmiech Max’a, który po prostu się z nas nabijał. Ale nie przejmowałem się tym. Ważne było, że mogłem być blisko Louis’a i razem się z nim bawić. Czy to było aż takie dziwne?

   Po chwili zatrzymaliśmy się na trawie. Lou znalazł się nade mną. Był podparty dłońmi, które ułożyły się obok mojej głowy. Moje ręce z niewiadomych przyczyn położyłem się na jego biodrach. Patrzeliśmy sobie w oczy i to było takie niezwykłe. Jego lazurowe tęczówki przyglądały mi się dokładnie, jakby chciały zapamiętać każdy szczegół mojej twarzy.

   Zbliżaliśmy się do siebie. Odruchowo spojrzałem na jego usta, które były bardzo blisko moich. Nie przeszkadzało mi to. Nie chciałem się odsunąć. Nie obchodziło mnie to, że byłem chłopakiem tak samo jak Louis. A przecież byłem hetero. W tamtej chwili nie rozumiałem tego. Marzyłem tylko o tym, aby poczuć pełne usta mojego przyjaciela na swoich i zatopić się w nich.

   Nasze usta znajdowały się dosłownie milimetr od siebie, gdy skoczył na nas Max, tym samym przerywając nam te chwilę. Nie miałem mu tego za złe. Dobrze, że nas opamiętał, bo gdyby nie on, to z pewnością pocałowalibyśmy się, a przecież byliśmy przyjaciółmi.

   Ten dzień był inny od wszystkich. Między mną a Lou stworzyła się jakaś niewidzialna więź, której nie potrafiliśmy zrozumieć. Właśnie tamtego dnia zrozumiałem, że Louis nie jest mi obojętny.


Witajcie!
Co myślicie o rozdziale?
 Nie wiem, czy powinnam Wam to zdradzać, ale nie mogę się powstrzymać. Otóż jest to ostatni taki szczęśliwy rozdział. Nie mówię, że nie będzie jeszcze tak całkiem szczęśliwych, ale od następnego zaczną się same problemy, które będą trwać... możliwe, że aż do końca tego opowiadania. Oczywiście nie martwcie się. Nie chcę jeszcze kończyć tego bloga. Myślę, że spokojnie będzie przynajmniej 30 rozdziałów, jak nie więcej ;)
Mam nadzieję, że świetnie spędzacie wakacje. Ja jak na razie nie narzekam :)
No to czekam na Wasze opinie.
Do następnego.

4 komentarze:

  1. Piekny... Po prostu cudowny *.* ! To takie słodkie jak oni się tak przytulają i wgl... Tak bardzo ambitna wypowiedź, ale wybaczysz chyba xd Nie no nie mogę się doczekać nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże jakie świetne! Chyba jeden z najlepszych rozdziałów. Przez cały czas uśmiechałam się do telefonu ja go czytałam ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. LouLou ♥
    Uroczo *.*
    Trochę mnie martwi fakt, że pojawią się kłopoty ale w sumie będzie ciekawie ;)
    Max jest słodki ;*

    Sorki, że tak późno komentuję ale ostatnio kompletnie nie używam laptopa :(

    LOVE U ♥

    Harry ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział piękny <3 Bardzo słodkie i w ogóle :3
    PS. Pasuje ten nowy baner :D Nawet ładnie wygląda :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń