sobota, 19 lipca 2014

13 - It's Only Your Shadow, Never Yourself

   Ludzie się zmieniają, i to bardzo. Jedno wydarzenie, czyn, chwila może zmienić życie. Ludzie ulegają, poddają się temu, co może się zdarzyć. Człowiek jest po prostu za bardzo posłuszny losowi. To na tym opiera się nasze życie. Musimy pokazać, że zależy nam na czymś. Jednak nie zawsze się to udaje. Czyjaś opinia zmienia nasze poglądy, uczucia. Czy właśnie o to chodzi? Według mnie nie. Każdy człowiek powinien mieć swój cel wyznaczony w życiu. Mimo tego, że komuś się on nie podoba, to nie można z niego zrezygnować. Wtedy pokazujesz, że jesteś słaby i ulegasz temu, co miało się stać.  A chyba możemy sami zmienić bieg historii. Trzeba tylko umiejętnie przewidzieć różne sprawy, czyny, konsekwencje z tego, co może się wydarzyć.

   Ja tego nie potrafiłem. Nie potrafiłem postawić się losowi. Zrobić czegoś ze swoim życiem. Ulegałem opinii innych. Robiłem to, co było odpowiednie, a nie to, co było w moim sercu. Słuchałem tego, co mówią inni i staranie wykonywałem ich rozkazy. Po prostu byłem głupi. Chciałem przypodobać się każdej napotkanej osobie i to później się na mnie odbiło.

   Obudziłem się dość wcześnie jak na mnie. Odruchowo spojrzałem w lewo i zobaczyłem jeszcze śpiącego Lou. Popatrzyłem na jego lekko uchylone wargi, które aż prosiły się o pocałunek, jednak nie mogłem tego zrobić. Przecież on był tylko moim przyjacielem, a ja nie mogłem kochać chłopaka.

   Jak najciszej potrafiłem wstałem. Podszedłem do okna i usiadłem na parapet. Dzisiaj pogoda dopisywała mojemu nastrojowi. Padało i byłem z tego bardzo zadowolony. Mogłem smucić się ile chcę i wszystko potrafiłem zwalić na pogodę.

   Że to też musiało się tak potoczyć. Kompletnie nie wiedziałem, co mam ze sobą zrobić. Czy Emily mnie zdradza? Czy to może tylko jakiś kawał mojego kumpla, któremu wydawało się to za zabawne? Ale przecież Louis mówił mi, że widział ją z jakimś chłopakiem. A jemu wierzę.

   Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, a ja nie potrafiłem ich powstrzymać. To było silniejsze ode mnie. Potrzebowałem się wypłakać.  Patrzyłem jak krople spadają na szybę, jak ludzie uciekają przed deszczem chcąc schronić się w swoich domach. Drogi zaczęły pustoszeć, jedynie co jakiś czas przejechał samochód.

   Pociągnąłem nosem i zacząłem przypominać sobie piękne chwile spędzone z Emily.

- Berek. Teraz ty gonisz.- krzyknęłam mała dziewczynka do swojego przyjaciela.
- To nie fair!- odkrzyknął chłopczyk.- Jesteś ode mnie szybsza!- oburzył się.
- To masz pecha.- zaśmiała się Emily.
- Już się z tobą nie bawię.- przyznał Harry i aby pokazać swoje zdenerwowanie usiadł na trawę.

   Mała dziewczynka przeraziła się i natychmiast podbiegła do obrażonego kolegi. Nie chciała go stracić. Była nawet gotowa na to, aby pobawić się w coś innego, tylko żeby jej kręconowłosy przyjaciel był szczęśliwy.

- To pobawmy się w coś innego.- powiedziała klękając przed Harry’m. Ten uśmiechnął się.
- Berek. Teraz ty gonisz.- powiedział szubko wstając z trawy i zaczynając uciekać.

   Emily nadal stała w tym samym miejscu. Dopiero po chwili zorientowała się co się stało. Uśmiechnęła się pod nosem i zaczęła gonić swojego przyjaciela.



- Emily, chciałbym ci coś powiedzieć.- przyznał nastoletni Harry. Jego przyjaciółka posłała mu szeroki uśmiech.
- Co takiego?- zapytała ciekawa.
- Od dawna jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.- zaczął chłopak.- Ja nie chcę, abyś była już moją przyjaciółką.- powiedział, a mina dziewczyny zrzedła.- Chciałbym być kimś więcej.- dokończył Harry. Twarz Emily od razu się rozjaśniła i wpadła mu w ramiona.
- Ja też.- przyznała. I tak właśnie zaczęła się ich miłość.

   Siedziałem na parapecie i przypominałem sobie to wszystko. To chyba jeszcze bardziej pogorszyło sprawę, ponieważ teraz moje łzy zaczęły lecieć strumieniami.

- Harry?- zapytał Louis. Musiał najwyraźniej się obudzić. Chyba przez mój głośny szloch. Starałem się go jakoś zahamować, ale nie potrafiłem.- Harreh, chodź tu do mnie.- zażądał Lou, a ja bez jakichkolwiek sprzeciwów wskoczyłem do łóżka.- Co się stało myszko?- zapytał.

   Rozłożył swoje ramiona, abym mógł się w nie wtulić. Ułożyłem głowę na jego torsie i objąłem go w pasie. Louis zaczął bawić się moimi włosami.

- Nie mogę znieść tej niepewności.- przyznałem.
- Chodzi ci o Emily?
- Tak.- odpowiedziałem i kolejne krople wypłynęły z moich oczu.
- Harreh, nie płacz. Wszystko będzie dobrze. Nie możesz tego tak przeżywać. To może być zwykłe nieporozumienie.- przyznał i ucałował mnie w włosy. - Proszę cię, nie płacz. Nie mogę patrzeć jak cierpisz.- powiedział i usłyszałem jak pociąga nosem. Spojrzałem w górę i zobaczyłem, że on również płacze. Zdziwiło mnie to. Przecież to nie on powinien płakać. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałem.

   Uśmiechnął się do mnie przez łzy. Szybko je otarłem i złożyłem pocałunek na jego policzku.

- Nie pomagasz mi płacząc.- zaśmiałem się.
- Musimy coś zrobić, bo obaj zapłaczemy się na śmierć.- uśmiechnął się.
- Tak. Nie jesteśmy normalni.- przyznałem.

   Powoli się uspokajaliśmy. Przestałem płakać, zresztą tak jak Louis i obaj postanowiliśmy iść się przebrać. Później zeszliśmy na śniadanie. Mieliśmy już dobre humory. Podczas śniadania siedzieliśmy jak najciszej i najspokojniej mogliśmy, ponieważ była z nami babcia Lou. Nie mogła widzieć, jak zachowujemy się jak małe dzieci.

   Louis bardzo mi pomógł. Nie wiedziałem, że jest w stanie aż tak poprawić mi humor. Co chwilę mówił jakiś kawał, albo wyczyniał coś jeszcze innego.  Sprawiał, że chciało mi się śmiać, a co najważniejsze żyć. Nie wiem, jak on to robił, ale wystarczyło, że był przy mnie.

   Po śniadaniu postanowiliśmy wrócić do swojego pokoju. Usiadłem na łóżko.

- Co będziemy dzisiaj robić?- zapytałem.
- Nie wiem. Na dworze pada, więc na żaden spacer nie ma szans.- zauważył Lou i usiadł obok mnie na łóżku.
- Zawsze możemy wyjść na dwór i najwyżej będziemy cali mokrzy.- przyznałem i westchnąłem.

    Nie miałem ochoty, aby cały dzień spędzić w domu. Chciałem się bawić, ponieważ nie chciałem myśleć o tym, jak bardzo cierpię. Miałem nadzieję, że uda mi się jakoś odwrócić od tego myśli.

- To nawet nie jest głupi pomysł.- powiedział uśmiechnięty Lou.
- Naprawdę chcesz wyjść teraz na dwór?- zapytałem nie dowierzając.
- A czemu by nie?- zapytał.
- W sumie, to też jestem za!- zaśmiałem się.

   Tomlinson wstał z łóżka i chwycił mnie za rękę ciągnąć najpierw na dół po schodach, a później do drzwi. Nawet nie wiem, kiedy znaleźliśmy się na dworze.

   Krople zmoczyły trochę moje loki. Naprawdę się rozpadało i zrobiło się dość zimno. Na początku odczuwałem niską temperaturę, ale po chwili o niej zapomniałem. Lou biegał po ogrodzie i ciągnął mnie za sobą. Jeżeli ktoś wtedy zauważyłby nas, to pomyślałby, że jesteśmy walnięci. Zresztą, my chyba tacy byliśmy. Nie można było tego ukryć. Nasza głupota przewyższała wszystko. Nie wiem, czy na świecie znalazłby się ktoś bardziej rąbnięty od Lou. Zresztą, ja nie byłem gorszy. W końcu sam z własnej woli zgodziłem się na te wygłupy.

   Lataliśmy po ogrodzie. Deszcz coraz bardziej padał, ale nas to nie obchodziło. Bawiliśmy się w deszczu. Nie wiem jaki to miało cel, ale czuliśmy się dobrze. Mogliśmy wyładować swoją energię! Dobrze, że nie wybiegliśmy na ulicę, bo to mogłoby skończyć się psychiatrykiem, ale to taki mały szczegół, który można pominąć.

   Stanąłem na środku ogrodu i odchyliłem głowę do tyłu. Na moją twarz zaczęły spadać krople deszczu. Orzeźwiały mnie i zmywały moje poczucie winy. Zapomniałem o moim cierpieniu.

   Cieszyłem się, że mogłem spędzić ten czas na dworze. Pierwszy raz cieszyłem się z deszczu. Cieszyłem się z tego, że padało. To było naprawdę dziwne. Ta pogoda nie kojarzyła mi się już ze smutkiem. Louis pokazał mi, że można cieszyć się ze wszystkiego. Byłem mu tak bardzo dłużny. Po części sprawił, że byłem szczęśliwy. Może na chwilę, ale to również się liczyło.

   Po jakimś czasie postanowiliśmy wrócić do domu. Byliśmy cali mokrzy i zmarznięci, ale to nas nie obchodziło. Nie wiem, co wtedy we mnie wstąpiło, ale w ogóle się tym nie przejmowałem.

   Gdy babcia Lou nas zobaczyła, to pierwsze, co się stało, to dostaliśmy opieprz. Ale żaden z nas się tym nie przejmował. Później poprosiła nas, abyśmy się przebrali i posłuchaliśmy jej. Babcia Tomlinson'a pożyczyła nam nawet suszarkę, abyśmy szybciej wysuszyli włosy. Musiałem przyznać, że bardzo nam się przydała. Najpierw przebraliśmy się do suchych ubrań, a później Lou wysuszył sobie włosy i pomógł mi w tym. Zresztą sam to zaproponował, a że lubiłem, jak bawi się moimi włosami, to nie mogłem odmówić. Jego dłonie robiły to tak delikatnie, nawet lepiej niż ja sam. Już po paru minutach miałem suche włosy. Lou ułożył mi je i mogliśmy zejść na dół.

- Zjecie coś?- zapytała babcia Lou.
- Tak. Jestem strasznie głodny.- zaśmiał się Louis i pomasował swój brzuch.
- Ja też.- przyznałem.
- A na co mielibyście ochotę?- zapytała pani Tomlinson.
- Na wszystko.- przyznałem i uśmiechnąłem się delikatnie.

   Po chwili babcia Lou przyniosła nam kanapki i mogliśmy je zjeść oglądając telewizor. Podczas tej czynności wtuliłem się delikatnie w mojego przyjaciela. Nie spotkałem się z protestem z jego strony. Bardziej oczekiwałem tego, że babcia Lou spojrzy na nas dziwnie, albo jakoś skomentuję to, że się do siebie przytulamy, jednak nic nie powiedziała. Posłała mi tylko delikatny uśmiech. Wtedy nie wiedziałem, że ona miała pojęcie o wszystkim.

   Cały dzień zleciał nam na leniuchowaniu. Połowę wolnego czasu spędziliśmy na oglądaniu telewizji, a drugą połowę na robieniu jakiś bezsensownych rzeczy.

   Jednak cieszyłem się, że  nie spędziliśmy tego dnia inaczej. To mi bardzo odpowiadało. Czułem się szczęśliwy i nic więcej nie potrzebowałem. Byłem spełniony. Cieszyłem się z tego, że Louis był przy mnie, że był dla mnie takim oparciem, że mogłem na nim polegać. Gdyby nie on, to teraz płakałbym w samotności, a tak Lou pozwolił mi o tym zapomnieć.

   Byłem mu bardzo wiele wdzięczny. Nie wiedziałem jak miałem mu podziękować za to wszystko.


Hej :)
Jak podoba Wam się rozdział?
Szczerze, to chciałam, aby wyszedł taki bardziej romantyczny, ale mi się nie udało. Zrobiłam go jakiś taki bardziej szalony xD, no cóż, nic na to nie poradzę.
Chciałam już nawet zamieścić tutaj pocałunek, ale wymyśliłam coś całkiem innego :) Tak wiem, jestem zła :)
Zdradzę Wam, że następny rozdział pojawi się we wtorek, albo środę i będzie to jeden z ostatnich rozdziałów, przed pewnym wydarzeniem, które zmieni relacje chłopaków. Dalej Wam nie zdradzę czy na lepsze, czy na gorsze :)

A jak Wam mijają wakacje?
Mam nadzieję, że dobrze.
Ja dzisiaj pierwszy raz się opalałam w tym roku ( muszę przyznać, że jestem jedną z osób, które ciężko zaciągnąć na słońce) Ale moja babcia rozłożyła basen i nie mogłam nie skorzystać itd... Tak jakoś samo wyszło, że leżałam na materacu i się opalałam ;)
Ale co Was będę tym zanudzać.
Czekam na Waszą opinię dotyczącą rozdziału.
Kocham Was ♥

2 komentarze:

  1. dum, dum, dum !
    OTO JA I MÓJ NIEOGARNIĘTY KOMENTARZ !
    Odbija mi, bo za dużo na słońcu byłam, ale musiałam zbierać ogórki (uroki mieszkania na wsi -.-)
    Nad basenikiem się leży ! No takim to dobrze xD
    A co do rozdziału, to ... NIESAMOWITY !
    Ten moment kiedy sobie oboje płaczą taki Awww *.*
    Ale ja nie mogę się nie śmiać, bo cały czas jak czytam o Harrym to przed oczami mam baletnico-wróżkę i się śmieję.
    hahahahahahahaha
    Sorki, już ogarniam.
    Następny mówisz wtorek, środa... JAK JA MAM WYTRZYMAĆ TYLE CZASU ??!!?!?!?!!?! xD
    Dobra, kończę, bo jestem przerażona tym co ja tu napisałam.
    Wstyd mi za siebie.

    Kocham Cię,
    Twój,
    Harry ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny ;3
    Sądziłam, że bedzie jakis pocałunek w deszczu, ale też było fajnie.
    Czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń