Poddając się nie
zajdziemy daleko. Nie zrobimy nawet małego kroku ku postępowi. Jest to najgorsze,
co może być. Powinno się próbować. Nie można tak po prostu się poddać. Przecież
nie o to chodzi. Jeżeli zrezygnujemy, to pokażemy, jacy jesteśmy słabi. A
słabość w naszych czasach jest odrzucana i potępiana. W życiu osiągną coś tylko
ludzie, którzy starają się na swój sukces. Nic nie robiąc nie osiągniesz
niczego. Taka jest prawda. Więc trzeba się postarać. Wziąć życie w swoje ręce.
Nie zatrzymywać się, tylko dążyć ku postępowi, jeżeli chce się coś osiągnąć. A
jeżeli tego nie zrobisz, to skończysz tak, jak ja. Nic już nie będzie cię
cieszyć. Nic nie będzie cię obchodzić. Ludzie zaczną cię unikać. Na nic nie
będziesz zwracać uwagi. I tak właśnie zmarnujesz sobie życie. Zniszczysz
wszystko stojąc w miejscu. Dlatego nie wolno się poddać. Życie jest tylko jedno
i trzeba rozegrać je jak najlepiej i to właśnie od ciebie zależy, co z nim
zrobisz.
Obudziłem się. Nie
usłyszałem chrapania Clou, więc to mnie zdziwiło. Spojrzałem w bok i zobaczyłem
mojego przyjaciela.
- Dzień
dobry.- powiedział zachrypniętym głosem i się do mnie uśmiechnął.
- Dzień dobry.- również odpowiedziałem. - Robimy sobie
dzisiaj dzień lenia?- zapytałem. Bo tak szczerze, to nie miałem ochoty na nic.
Wczorajsze wygłupy odebrały mi energię na jakiś czas.
- Możemy.-
przyznał Lou z uśmiechem. Chyba sądził tak samo, jak ja.
- Czyli cały
dzień spędzimy w łóżku?- zapytałem.
- Na to wygląda.- odpowiedział Louis.
Nie chciało nam
się nawet zejść na śniadanie. W końcu zirytowana pani Tomlinson przyszła do
naszego pokoju i wtedy dowiedziała się o co chodzi. Dostaliśmy tylko mały
opieprz za to, że nie słuchaliśmy jej wczoraj.
Dostaliśmy
śniadanie do łóżka. Mogliśmy je w spokoju zjeść. Nie wiem, jakim cudem udało
nam się namówić do tego panią Tomlinson. Wiem, że to było niegrzeczne, że ją
wykorzystywaliśmy, ale sama się na to zgodziła. To chyba nie było nic złego,
prawda?
Podczas jedzenia
nie rozmawialiśmy za dużo. Chyba każdy z nas rozpamiętywał wczorajszy dzień.
Przynajmniej tak było ze mną.
Po zjedzonym śniadaniu
odnieśliśmy talerze i szybko wróciliśmy do swoich łóżek. Pogoda za oknem nie
była najlepsza. Ciągle padało. No ale mówi się trudno.
- Harreh, przytulisz się do mnie?- zapytał
Lou.
- No jasne.- odpowiedziałem z uśmiechem i przybliżyłem się
do mojego przyjaciela tak blisko, jak było to możliwe.
Jedną z nóg
objąłem go w pasie i swoją twarz ułożyłem w zagłębieniu jego szyi.
- Dziękuję
myszko.- szepnął mi do ucha, a ja na te słowa się uśmiechnąłem. Zrobiło mi się
cieplej na sercu.
- Nie ma za co.- odpowiedziałem.
I tak leżeliśmy
wtuleni w siebie. Było nam tak dobrze. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że będę
czuł się tak świetnie w towarzystwie mojego najlepszego przyjaciela. Wydawało
mi się, że nawet pasujemy do siebie. Dopełnialiśmy się jak nie jedna para.
Chyba oboje znaleźliśmy bratnie dusze. Przez chwilę pomyślałem, że moglibyśmy
spędzić resztę życia w swoim towarzystwie, ale dopiero później przypomniałem
sobie, że obaj jesteśmy chłopakami. Przecież nie mogliśmy być razem. To byłoby
głupie. Tym bardziej, że byłem hetero.
Nie mogłem kochać chłopaka.
- Co będziemy
dzisiaj robić?- zapytałem.
- Sam nie wiem.- przyznał mój przyjaciel.
Leżeliśmy w ciszy.
Żaden z nas nie czuł potrzeby, aby się odezwać. Dobrze nam było w takiej ciszy.
Nie czuliśmy się samotnie, ponieważ wiedzieliśmy o tym, że mamy siebie.
Czuliśmy swój dotyk, swoją obecność, a przede wszystkim swoją bliskość. Czego
nam więcej było potrzeba do szczęścia? W sumie, to niczego.
Nagle ktoś zapukał
w drzwi, a później wszedł do pokoju. Zobaczyliśmy babcię Lou.
- Przepraszam,
jeżeli wam w czymś przeszkodziłam, ale pomyślałam sobie, że możecie się
nudzić.- przyznała z uśmiechem.
- Strasznie
się nudzimy. Kompletnie nie wiem, co mamy robić.- powiedział Louis.
- Nie
chcecie może zagrać w jakieś gry planszowe? Wiem, że to staromodnie i młodzież
w tym wieku już nie gra w takie coś, ale to jedyne, co mogę wam zaproponować.-
uśmiechnęła się staruszka.
- Jasne. Z pewnością skorzystamy z twojej propozycji
babciu.- Lou posłał jej szeroki uśmiech.
Pani Tomlinson
podeszła do łóżka i położyła na niego jakieś pudełka, po czym mówiąc: ,,Bawcie
się dobrze’’ wyszła.
Razem z Lou
ciekawi jakie gry nam przyniosła (zapominając o tym, jak dobrze nam było, gdy
byliśmy wtuleni do siebie), wzięliśmy kartony do rąk.
- To w co
zagramy?- zapytałem, uważając, że był to całkiem dobry pomysł.
- W Chińczyka!- krzyknął uradowany Tommo.
Patrzyłem na jego
uśmiechniętą twarz. Był tak bardzo dzieciny. Nie mogłem mu odmówić tej zabawy.
Tak bardzo chciał w to zagrać. Nie mogłem tego przekreślić.
- Jasne.-
zgodziłem się.- Jesteś jak dziecko.- skomentowałem.
- E tam.- odpowiedział mi.- Nic nie mów, tylko graj!-
krzyknął.
Zaśmiałem się pod
nosem i pomogłem mu wyjąć grę. Usiedliśmy po dwóch przeciwnych stronach łóżka i
rozłożyliśmy pionki. Zaczęliśmy zaciętą rywalizację.
- Jak ja się
na to zgodziłem?- zapytałem zażenowany tą sytuacją.
- Mnie się nic nie może oprzeć myszko.- zaśmiał się
pokazując mi swój język.
Wróciliśmy do gry.
Musiałem szczerze przyznać, że nie miałem za bardzo na to ochoty, ale widząc
uszczęśliwionego Lou nie mogłem przerwać. Po prostu jego uśmiech sprawiał, że
ja również byłem szczęśliwy. Nie mogłem go zasmucić. Chciałem widzieć jego
uśmiech na twarzy już zawsze. Wyglądał wtedy na spełnionego i cieszyłem się, że
mogłem być z nim. Tak bardzo cieszyłem się, że mogłem dotrzymać mu towarzystwa.
Postanowiłem
zrobić coś, aby Lou odechciało się grać. Wymyśliłem, że po prostu nie dam mu
wygrać. Wtedy odechce mu się spędzać czasu w taki sposób. Także wziąłem się do
roboty. Nie mogłem pozwolić na to, aby Louis mnie ograł. Nie byłem najlepszym
graczem, ale pomyślałem sobie, że z zachowaniem Lou, to może mi się udać
wygrać. Miałem nadzieję, że on nie bierze tego wszystkiego na poważnie.
Bardzo się
starałem i chyba wyszło mi to na dobre, ponieważ udało mi się pokonać Lou. To
było coś! Tylko przez chwilę musiałem patrzeć na zawiedzioną twarz mojego
przyjaciela, który nie potrafił poradzić sobie ze swoją porażką. Chciało mi się
z tego śmiać, ale musiałem wytrzymać, aby Louis nie obraził się na mnie. Na
szczęście nie opłakiwał długo swojej przegranej i tak jak przypuszczałem, nie
chciał już grać. Zaczęliśmy się zastanawiać, co moglibyśmy jeszcze zrobić.
Ostatecznie postanowiliśmy porozmawiać i spróbować się jeszcze bardziej poznać.
Tak, musiałem przyznać, że to był jedyny pomysł, który wpadł nam do
głowy.
I tak znów leżeliśmy
pod kołdrą przytuleni do siebie. To było już dla nas normalne. Gdy byliśmy
blisko siebie po prostu musieliśmy się przytulić. Rozmawialiśmy o wszystkim chcąc sobie jakoś
umilić czas. Pierwszy raz tak bardzo się nudziliśmy i nie wiedzieliśmy co ze
sobą zrobić. Jednak w końcu dzień
dobiegł końca i mogliśmy się przygotować do snu.
Nagle światło
zgasło, a my, tak jak staliśmy, zostaliśmy na środku pokoju. Louis jako jedyny
wyciągnął swoją komórkę i oświetlił chodź trochę pomieszczenie. Przysunąłem się
do niego.
- Co to
jest?- zapytałem.
- Nie wiem. Światła nie ma. Chodź, idziemy do mojej babci
sprawdzić co się stało.- postanowił Louis.
Aby się nie
potknąć szedłem bardzo blisko jego. Zeszliśmy na dół i tam zastaliśmy panią
Tomlinson zmierzającą w naszym kierunku z latarką.
- Co się
stało?- zapytał Louis.
- Chyba
bezpiecznik wyłączył się automatycznie. Przez przypadek załączyłam za dużo
rzeczy na raz.- odpowiedziała mu jego babcia. -Moglibyście iść to sprawdzić?
- Jasne.-
odpowiedział Lou.- Musimy iść do piwnicy.- zwrócił się do mnie. Ja przytaknąłem
głową na zgodę. Zamierzałem nie zostawiać go samego i ruszyć z nim.
- Weźcie latarkę.- powiedziała babcia mojego przyjaciela.
Louis chwycił przedmiot w rękę i ruszył przed siebie.
Zaczęliśmy iść w
nieznanym mi kierunku, ponieważ nie za wiele widziałem. Lou oświetlał sobie
drogę. Jedyne co wiedziałem, to to, że Louis gdzieś nas prowadzi.
Wkrótce zauważyłem,
że mój przyjaciel otwiera jakieś drzwi. Kompletnie nie wiedziałem w jakim
pomieszczeniu jesteśmy, ale jakoś mi to nie przeszkadzało.
- Przed
nami są schody.- powiadomił mnie Lou. Na całe szczęście, bo pewnie bym się
przewrócił.
- Nie widzę
ich.- przyznałem.
- To chwyć mnie za rękę.- poprosił mój przyjaciel.
Bardzo się do
niego przybliżyłem i chwyciłem jego dłoń. Idąc obok niego widziałem dużo więcej
i mogłem poruszać się jakoś swobodniej, ponieważ już nie bałem się, że gdzieś w
coś uderzę.
- Lepiej?-
zapytał Louis.
- Tak.- przyznałem i posłałem mu uśmiech, który miałem
nadzieję, że zauważy.
Zaczęliśmy iść
schodami na dół. Domyśliłem się, że schodzimy do piwnicy. Nagle zrobiło się
trochę zimniej. Szliśmy w ciszy i było słychać tylko nasze kroki. Po chwili
znaleźliśmy się już na dole. Lou poprowadził mnie pod schody i poprosił, abym
potrzymał latarkę by on mógł włączyć
bezpiecznik. Oczywiście pomogłem mu i w jednej chwili nastała jasność.
- Udało
się!- krzyknął Louis jakby nieprzekonany, że naprawdę to zrobił.
- Tak.- zgodziłem się.
Zagasiłem latarkę
i mogliśmy wracać. Jedyne co zauważyłem to to, że nadal z Tomlinson’em nie
puściliśmy swoich rąk. Jakoś nie chciałem tego robić, więc nie powiedziałem o
tym mojemu przyjacielowi, który chyba nawet nie był tego świadomy.
Nie wiem, co się
ze mną działo. Po prostu czułem się dobrze i nie przeszkadzało mi to, że Lou
jest chłopakiem. Wyobrażałem sobie, że kiedyś moglibyśmy być razem. Czułbym się
lepiej z nim, niż z Emily. To było naprawdę dziwne. Nie mogłem myśleć inaczej.
Już powoli przestałem postrzegać Lou jako przyjaciela, tylko kogoś ważniejszego
w moim życiu. Nie potrafiłem tego
pohamować.
Gdy wróciliśmy na
górę usłyszeliśmy podziękowania z ust babci mojego przyjaciela, a później
uwagę, abyśmy szybko wracali do łóżek, ponieważ powinniśmy już w nich leżeć.
Oczywiście
posłuchaliśmy staruszki i szybko pobiegliśmy do pokoju. Dopiero tam Lou
zorientował się, że nadal trzymamy się za ręce. Przeprosił mnie i położyliśmy
się spać.
Jedyne co mnie
dziwiło to to, że babcia Tomlinson’a nie zwróciła uwagi na nasze trzymające się
ręce. To naprawdę było dziwne.
Hej!
Co tam u Was?
Wiem, że rozdział nie należy do najciekawszych, ale myślę, że zrekompensuję się następnym, bo muszę powiedzieć, że będzie się działo :)
Relacje chłopaków trochę się zmienią. Jak myślicie, na lepszy czy na gorsze?
Chciałabym poznać Waszą opinię :)
Mam nadzieję, że zauważyłyście, że babcia Lou zachowuje się czasem dziwnie. Nie wiem, jak mogłabym to Wam wyjaśnić. Nie mogę zdradzić za dużo, dlaczego tak jest. Może określę to tak, że jest zamieszana w pewien spisek. Myślę, że Was zaciekawiłam. Nie martwcie się. Pod koniec wszystko się wyjaśni.
Dobra, więcej już nie piszę.
Kocham Was!
Hej!
Co tam u Was?
Wiem, że rozdział nie należy do najciekawszych, ale myślę, że zrekompensuję się następnym, bo muszę powiedzieć, że będzie się działo :)
Relacje chłopaków trochę się zmienią. Jak myślicie, na lepszy czy na gorsze?
Chciałabym poznać Waszą opinię :)
Mam nadzieję, że zauważyłyście, że babcia Lou zachowuje się czasem dziwnie. Nie wiem, jak mogłabym to Wam wyjaśnić. Nie mogę zdradzić za dużo, dlaczego tak jest. Może określę to tak, że jest zamieszana w pewien spisek. Myślę, że Was zaciekawiłam. Nie martwcie się. Pod koniec wszystko się wyjaśni.
Dobra, więcej już nie piszę.
Kocham Was!
WOW! JAKIE. FAJNE! :D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba jak opisujesz uczucia, ale to ci już chyba kiedyś napisałam :)
Ogólnie bardzo fajne <33 Czekam na nn ;*
Hej. Przepraszam, że komentuję dopiero dziś, ale wczoraj już nie miałam na nic siły.
OdpowiedzUsuńMogłabym tu pisać, że Hazz i Lou są słodcy, że droga do piwnicy była urocza, ale chcę się skupić na tej Babci.
To urocza staruszka ale ja mam wrażenie, jakby ona chciała, żeby Hazz i Lou byli razem, bo skoro nie przeszkadza jej jak się trzymają za ręce, przytulają itd.
Weny ♥
Kocham Cię LouLou,
Twój,
Harry ♥