Tak bardzo przez to wszystko cierpiałem. Nie
mogłem dojść po tym do siebie. Dałem się tak oszukać. Jak ja mogłem być taki
głupi? Louis z taką łatwością mnie okłamał. Zabawił się mną, a ja dałem się na
to wszystko nabrać. Łykałem każde jego kłamstwo. Uważałem go za przyjaciela, a
on tymczasem to wszystko wykorzystywał. Ułożył sobie plan w głowie, który
powoli, bez żadnych przeszkód realizował, a ja nic nie podejrzewałem. Przecież
nie miałem do tego podstaw. Naprawdę nie wiedziałem, że Lou knuł coś takiego za
moimi plecami.
Byłem na siebie zły. Zły za to, że dałem się
tak nabrać, że mu zaufałem. Żałowałem, że zgodziłem się na te wakacje, że
zgodziłem się na to wszystko. Nienawidziłem siebie za to, że wcześniej nie
domyśliłem się, że ten cały SMS, to mogła być sprawka Lou.
Czułem się winny. Przecież Emily przez to
cierpiała, ja cierpiałem, a on potrafił na to wszystko patrzeć. Sprawił
wszystkim tyle bólu. Zawiódł mnie. Stracił moje zaufanie. Czułem się temu
wszystkiemu winny, bo po części tak było. Przecież dałem mu się nabrać. Jednak
wcześniej nie wiedziałem, że mój przyjaciel jest zdolny do czegoś takiego.
Myślałem, że był dobrym człowiekiem, że chciał
mojego szczęścia. Tak bardzo się myliłem. Był egoistą. Ukrywał swoją prawdziwą
tożsamość. Nie wiedziałem, czy byłbym mu w stanie jeszcze kiedyś zaufać.
Zniszczył to, co pomiędzy nami było. Czy to znaczyło, że nasza przyjaźń była
dla niego niczym? Najwyraźniej tak.
A ja myślałem, że to wszystko przeze mnie
się niszczy, że to ja jestem winny temu, że nasza przyjaźń powoli zanika, że
tak się od siebie oddalamy, że tak często się kłócimy, że coraz mniej normalnie
rozmawiamy. To była jego wina. Jego coraz bardziej pożerały wyrzuty sumienia.
Nie wiedział, co miał z nimi zrobić. Wolał zwalić winę na mnie.
Jednego tylko nie potrafię pojąć. To mnie
dziwiło. Nie bolało go to, jak patrzył, gdy moje życie się wali, jak powoli nie
daję sobie już rady, jak cierpię? Nic go wtedy nie obchodziłem? Wiem, że miał
wyrzuty sumienia, ale to było wszystko? Naprawdę tego nie rozumiałem. Zapytałbym
go, gdybym miał na to czas, ale nie miałem.
Leżałem na łóżku i ubolewałem nad swoim losem.
Płakałem, chodź nie powinienem. Gdybym wiedział, co takiego się zdarzy później,
wybiegłbym za Lou, ale tego nie wiedziałem. Nie mogłem tego przewidzieć. Tak
bardzo go zraniłem, że stracił panowanie nad sobą. Doprowadziłem go do płaczu,
czego nie powinienem robić.
Usłyszałem, jak ktoś wchodzi do domu. Popatrzyłem
w tamtą stronę. Zobaczyłem moją mamę, która szybko weszła do salonu. Łzy
spływały jej po policzkach. Miała rozmazany makijaż. To było dziwne. Nic nie
rozumiałem.
- Och Harry, tak
bardzo mi przykro.- powiedziała.
Szybko do mnie podbiegła i mnie przytuliła.
Ponownie się rozpłakała. Tym razem płakaliśmy oboje. Smuciliśmy się. Ja po
stracie przyjaciela i po jego kłamstwach a ona… no właśnie, dlaczego moja mama
płakała?
- Dlaczego płaczesz?- zapytałem.
- No z powodu
Louis’a.- odpowiedziała zdziwiona.
Odchyliła głowę i spojrzała na mnie jak na
wariata. O co mogło chodzić z Lou? Czy coś mu się stało?
- Ale dlaczego?
- Nie słyszałeś?- zdziwiła się.
- O czym?
- Louis jest w szpitalu.
Jego mama do mnie dzwoniła cała zapłakana. Ciężko było ją zrozumieć.
Powiedziała mi tylko, że Lou ciężarówka go potrąciła. Stało się to może jakieś
3 godziny temu. Podobno wbiegł na jezdnię.
3 godziny temu, 3 godziny. O kurwa! Przecież
on właśnie wtedy wybiegł z mojego mieszkania. Przecież wtedy go wygoniłem.
- W jakim szpitalu? Muszę tam jak
najszybciej jechać.- powiedziałem szybko wstając i zakładając buty.
- Poczekaj. Pojadę
z tobą. Zawiozę cię.
Wybiegliśmy z mieszkania i szybko popędziliśmy
do samochodu. Dobrze, że miałem moją mamę, bo inaczej musiałbym jechać do
szpitala autobusem, co zajęłoby mi sporo czasu, albo jechać metrem, ale to nie
był dobry pomysł. A tak przynajmniej ominęliśmy korek i szybko znaleźliśmy się
w szpitalu. Byłem tak bardzo tym wszystkim przejęty.
Wbiegłem do szpitala i ruszyłem prosto do
recepcji nie zważając uwagi na nic innego. Skupiając się na tym, co musiałem
załatwić. Chciałem dowiedzieć się, gdzie wtedy był Lou.
Na recepcji musiałem skłamać, że jestem z
rodziny i dopiero wtedy dowiedziałem się w jakim pokoju leży Louis. 273. Ten
numer chyba zapamiętam do końca życia.
Wybrałem schody, ponieważ stwierdziłem, że
będę musiał długo czekać na windę. Na szczęście musiałem dostać się na czwarte
piętro, co nie było aż takim wyczynem.
Podbiegłem pod salę. Wszystko wydawało się
jakby z filmu. Nic nie czułem. Nawet nie wiedziałem, co to zmęczenie. Nie
obchodziło mnie to.
Nie wierzyłem, że to właśnie mnie spotkało.
Nie mogłem w to uwierzyć, dopóki nie zobaczyłem rodziny mojego przyjaciela
siedzącej pod salą, a później jego, leżącego. Był podpięty do jakiejś
aparatury. Wyglądał jak martwy.
Dobrze, że mama Lou dała mi czas, abym mógł
przy nim posiedzieć. Tylko chwilę z nią rozmawiałem. Wytłumaczyła mi, jak doszło
do wypadku. Louis podobno wbiegł na jezdnię prosto pod ciężarówkę. Kierowca
powiedział, że go nie zauważył. To działo się tak szybko. Nie zdążył zahamować.
Potrącił go. Wcale tego nie chciał. Wierzyłem mu.
Jednak to wszystko było bez sensu.
I tak właśnie znalazłem się w tej całej
sytuacji. Teraz pozostało mi tylko patrzeć, jak on umiera, jak cierpi. Czy
mogło spotkać mnie coś gorszego? To był najgorszy widok. Czym sobie zasłużyłem
na to, aby patrzeć, jak mój przyjaciel umiera?
Obwiniam siebie za to wszystko. Gdybym wtedy
tak na niego nie nakrzyczał, gdybym nie wyprosił go z domu. On nadal by żył.
Jestem głupi i egoistyczny. Nie powinienem do tego dopuścić. Być może teraz
siedzielibyśmy w moim pokoju i spędzali świetnie czas. Może w końcu posmakowałbym
jego ust? Teraz się tego niestety nie dowiem. Tracę go. Może jest jeszcze jakaś
szansa na to, że przeżyje, ale w to wątpię. Nam nie jest pisany szczęśliwy
koniec.
- Przepraszam.-
mówię cicho ściskając jego drobną rękę.
Wydaje się taki kruchy i bezbronny. Jego
głowę pokrył bandaż. Twarz ma całą w zadrapaniach. Ręce posiniaczone. Aż mogę
domyślać się, jak wygląda reszta ciała. Ma zamknięte oczy i rozpalone policzki.
Wygląda, jakby spał. Jego usta są
rozchylone. Chcę je pocałować, ale wiem, że nie mogę. To najbardziej mnie boli.
Najgorsza jest myśl, że to właśnie ja go skrzywdziłem, że to jest tylko i
wyłącznie moja wina. Przykre, prawda?
Czuję, jak po moich policzkach spływają łzy.
Splatam nasze palce u rąk ze sobą i zastanawiam się, czy jeszcze kiedyś się
spotkamy, czy jeszcze kiedyś zobaczę jego piękne lazurowe tęczówki, które za
każdym razem patrzyły na mnie z miłością i czułością, której nie potrafiłem
zauważyć. Zastanawiam się, czy jeszcze kiedyś będę mógł go przytulić, poczuć
jego mocne ręce na swoich biodrach, jak delikatnie głaszcze moje włosy. Chciał dla mnie dobrze. Starał się, a ja go
tak po prostu olałem. Źle go potraktowałem.
- Przepraszam
kochanie. Proszę, zawalcz dla mnie. Chciałbym móc cię kiedyś pocałować.-
przyznaję szeptem i jeszcze mocniej zaciskam moje palce na jego dłoni.- Tak
bardzo cię kocham.- pochylam się i dotykam jego policzka, po czym składam na
nim delikatny pocałunek, którym chcę pokazać to, jak bardzo go kocham.
Znów wracam na swoje miejsce i rozpaczam. To
takie niesprawiedliwe. Boże, dlaczego mi go odbierasz? Dlaczego to musiało
spotkać akurat jego?! To ja powinienem leżeć na tym łóżku, to ja powinienem
cierpieć. Chciałbym się teraz zamienić. Bez niego jestem nikim. Nie chcę go
stracić!
Staram się do niego mówić, chodź wiem, że i
tak mnie nie słyszy. Wyznaję mu miłość, staram się opowiadać jakieś śmieszne zdarzenia.
Chociaż wiem, że leży nieprzytomny, to mam nadzieję, że mnie słyszy i tym jakoś
poprawiam mu humor. Może chociaż słyszy, jak mówię mu, że go kocham? A może
czuje, jak go całuję po paliczkach, nosie. Próbuję uśmierzyć mu jakoś ból.
Przynajmniej tak mogę się zrekompensować.
Boli mnie to, że muszę patrzeć, jak się
męczy i nie mogę mu w żaden sposób pomóc. Nie potrafię nic zrobić. Ta myśl mnie
dobija.
Chciałbym chodź trochę zmniejszyć jego ból,
który z pewnością czuje, ale nie potrafię. Nie umiem mu pomóc! Jak niby miałbym
to zrobić?
- Przepraszam.-
powtarzam po raz któryś.- To wszystko moja wina. Mam nadzieję, że jeszcze
kiedyś mi to wybaczysz. A jeżeli mi nie wybaczysz i umrzesz, to ja zrozumiem
twój wybór. Zrobiłem coś potwornego, ale mam nadzieję, że zrozumiesz to, jak
bardzo żałuję.
Modlę się o to, abyśmy mieli chociaż szansę
ostatni raz porozmawiać. O niczym więcej nie marzę. Ta jedyna rozmowa mogłaby zmienić
bardzo wiele. Mam nadzieję, że będę miał szansę z niej skorzystać.
Proszę tylko i
wyłącznie o to.
Czy to aż tak
wiele?
No hej :)
Łezka zakręciła się w oku?
Bo ja szczerze się przyznam, gdy czytałam ten rozdział przed dodaniem, to troszeczkę sobie popłakałam.
Może jestem głupia, ale naprawdę zżyłam się z tą historią.
To taka moja mała perełka :)
No więc to jest już przedostatni rozdział.
Jak myślicie, zakończenie będzie smutne czy szczęśliwe?
W sumie to wszystko zależy od tego czy Lou przeżyje :)
Szczerze, to miał być ostatni rozdział i tutaj też miałyście się dowiedzieć, jak to dalej będzie, ale tak się rozpisałam, że wyszły mi aż dwa rozdziały z tego :)
W sumie sądzę, że nawet fajnie mi to wyszło.
No to czekam na Wasze opinie :)
Do następnego ♥
No hej :)
Łezka zakręciła się w oku?
Bo ja szczerze się przyznam, gdy czytałam ten rozdział przed dodaniem, to troszeczkę sobie popłakałam.
Może jestem głupia, ale naprawdę zżyłam się z tą historią.
To taka moja mała perełka :)
No więc to jest już przedostatni rozdział.
Jak myślicie, zakończenie będzie smutne czy szczęśliwe?
W sumie to wszystko zależy od tego czy Lou przeżyje :)
Szczerze, to miał być ostatni rozdział i tutaj też miałyście się dowiedzieć, jak to dalej będzie, ale tak się rozpisałam, że wyszły mi aż dwa rozdziały z tego :)
W sumie sądzę, że nawet fajnie mi to wyszło.
No to czekam na Wasze opinie :)
Do następnego ♥
Czekam na ostatni i na nową historię ;)
OdpowiedzUsuńNie usmiercaj Lou błagam !! Jakie piękne ! Cudne ! Popłakałam sie. Czekam na nexta i prosze nie zabijaj Lou ;D :(
OdpowiedzUsuń/ Torii
Boski *.* Naprawdę podoba mi się ten rozdział. Bardzo fajnie go napisałaś, tyle napięcie, te przemyślenie Harry'ego, prośby, przeprosiny :)) Nie mogę się już doczekać i mam nadzieję, że zakończy się to szczęśliwie ;)
OdpowiedzUsuńLou umrze xd
OdpowiedzUsuńZnaczy to tak mi tu pasuje xd
Nie ze zle my zycze czy cos ale bedzie trupem.
Na tym jak Harry gadal do Lou w szpitalu mialam lzy w oczach.
Co ty ze mna robisz ? ;)
kocham cie
Harry